niedziela, 24 listopada 2013

Rozdział 19 - Nowy rok, te same problemy ...

 Siedziałyśmy już od dobrej godziny u Kamili w pokoju: ja, Margharet, Lisa, Jess i oczywiście Kamila. Musiałyśmy się przygotować na dzisiejszą imprezę sylwestrową. Wczoraj byłyśmy na zakupach  z Lisą i Jess, kupiłyśmy śliczne kreacje i dziś w nocy możemy szaleć. Kamila  zajmowała się makijażem i właśnie kończyła robić make-up Marg a ja robiłam dziewczyną fryzury i właśnie prostowałam włosy Lisie. Co prawda nie jestem w tym jakoś specjalnie uzdolniona, przydała by się tu Patrycja ze swoim sprzętem fryzjerskim i tą swoja lokownicą ;) Ciekawe jak ona będzie się dziś bawić, wczoraj mówiła, że idzie do koleżanki z klasy. Po jakiś dwóch godzinach czyli o koło 19:00 byłyśmy już w pełni gotowe na imprezowanie, musiałyśmy jeszcze zabrać chłopaków po drodze do Lauren, u której odbywa się impreza. Nasze sylwestrowe kreacje prezentowały się świetnie:

kreacja Kamili

kreacja Natalii

kreacja Lis

kreacja Marg


kreacja Jess



Po wyjściu z domu Kamili udałyśmy się w kierunku głównej ulicy gdzie miałyśmy spotkać się z chłopakami. Już po kilku metrach doszłam do wniosku, że szpilki nie należą do najwygodniejszych butów i jeszcze przed północą się ich pozbędę.
- Dziewczyny ! Już nie mogę się doczekać tej imprezki !! - cieszyła się Marg.
- Ta noc będzie należeć do NAS !- wołała Lisa.
Cholernie cieszyłyśmy się na tą imprezę chociaż oznaczało to koniec wolności bo już za 2 dni znów idziemy do szkoły. Całą drogę oczywiście śmiałyśmy się i śpiewałyśmy a kiedy doszłyśmy na miejsce trzeba było czekać na chłopaków bo oczywiście byli spóźnieni. Jess wydawała mi się odrobinę spięta, chciałam się spytać o co chodzi ale w tej chwili zatrzymało się koło nas jakieś auto i wyskoczyli z niego Luis, Mus i jeszcze jeden chłopak, którego nie znałam.
- No witam moje piękne panie. - przywitał się Mus.
- Zapraszamy - wskazał na pojazd - nie będziecie przecież na imprezę jechały autobusem. - powiedział Luis.
- Skąd wytrzasnęliście tą furę? - zaciekawiła się Marg.
- Od tego tu właśnie przyjaciela Dan'a. - chłopacy wskazali dłońmi chłopaka stojącego obok.
- Cześć Dan. - powitałyśmy go chórkiem, od razu wpadł w oko Marg.
- No wsiadajcie nie marudźcie dziewczyny. - poganiał nas Luis.
Posłusznie wsiadłyśmy do środka, ledwo co się zmieściliśmy ponieważ auto było 5 osobowe a nas było 8 ... mi przypadło miejsce na kolanach Mussa. Jakoś dojechaliśmy na miejsce, wysiedliśmy z auta i udaliśmy się do domu Lauren. Dziewczyna otworzyła nam drzwi po pierwszym dzwonku i weszliśmy do domu, w którym było już pełno ludzi i głośno grała muzyka.
- Cześć wszystkim! Ciesze się, że przyszliście.
- Hej Lauren. Fajnie, że nas zaprosiłaś.
Wymieniłyśmy się z dziewczyną buziakami i przytulańcami a ona zaprosiła nas do środka. Weszliśmy do dużego salonu gdzie tańczyła już grupa ludzi, pozostali siedzieli na kanapie i rozmawiali w różnych częściach pokoju. Stałyśmy z Kamilą zastanawiając się od czego zacząć natomiast stojąca niedaleko nas Jess nerwowo rozglądała się po pomieszczeniu. Znów nie dane mi było z nią porozmawiać bo Kamila pociągnęła mnie za rękę do stolika z alkoholem. Po jakiejś godzinie impreza rozkręciła się na całego. Wszyscy tańczyli i wygłupiali się. Starałam się odnaleźć w tłumie Jess niepokoiło mnie jej wcześniejsze zachowanie. Znalazłam ją w kuchni, nadal była poddenerwowana.
- Tu jesteś! Wszędzie cię szukam.
Dziewczyna aż podskoczyła na krzesełku.
- aaa...ehemmm... tak tu jestem. - była dziwnie spięta.
- Coś się stało ? Jakoś dziwnie się zachowujesz ? - przyglądałam się przyjaciółce, dziewczyna jeszcze bardziej się spięła.
- Niee.. wszytko jest w porządku...
- Na pewno?
- Tak..tak..
Nagle zrobiła się jeszcze bardziej nerwowa. Zaczęła przeczesywać palcami włosy.
- Chodźmy może zatańczyć, co ? - zaproponowała i nie czekając na moją odpowiedź pociągnęła mnie za rękę.
- Eeee Jesica co się z tobą dzieje? - spytałam kiedy byłyśmy już w salonie, znów rozglądała się nerwowo. Utkwiła wzrok w jakimś punkcie znajdującym się za mną i westchnęła z rezygnacją.
- Powinnam była powiedzieć ci o tym wcześniej ...
- O czym ?
- Pewnie mnie udusisz ale dowiedziałam się o tym dopiero dziś i nie chciałam psuć ci imprezy bo wiedziałam jak ci na tym zależy.
- Ale o co chodzi Jess!
Znów westchnęła.
- Mój brat tutaj jest .
Zmroziło mnie. Myślałam, że to jakiś kiepski żart. Znów on, tego już za wiele wszędzie Sykes. Przecież Londyn to wielkie miasto i dziś jest pewnie ze sto innych imprez a on musiał właśnie wybrać tą na której ja jestem. Gdybym mogła to bym go udusiła.
- Natalia... - zaczęła niepewnie blondynka.
- Wszystko w porządku, muszę przywyknąć do tego, że na każdym kroku spotykam twojego brata.
- Naprawdę nie wiedziałam.
- Wiem skarbie, nie jestem zła na ciebie, dobrze że mi o tym powiedziałaś, będę go unikać.
- Ale on właśnie tu idzie.
Do tego da się przywyknąć, chyba...
Odwróciłam głowę i zauważyłam Nathana wyłaniającego się z tłumu tańczących, szedł w naszym kierunku.
- Cześć dziewczyny.
- Cześć. - mruknęłam
- Miło was widzieć, nie wiedziałem, że tu będziecie.
- Też nie wiedziałam, że się spotkamy i miałam nadzieję, że do końca roku już się nie zobaczymy. - powiedziałam z powagą.
Chłopak starał się ukryć uśmiech.
- Tak... amm może ...- zawahał się - to ja już może pójdę. - dokończył i odszedł pośpiesznym krokiem.
- Chodź się napić. - zaproponowała Jess.
Przytaknęłam i udałyśmy się po drinki. Przy stole z prowiantem spotkałyśmy Musa.
- Co macie takie miny jakbyście ducha widziały ?
Zmroziłam go wzrokiem.
- Nieee... chyba mi nie powiesz, że ... Jess?
Pokiwała twierdząco głową.
- Ooo w takim razie przydadzą się drinki sporządzone według specjalnej receptury Musa.
Chłopka podał nam szklanki. Nie wiem, co on tam zmieszał ale było cholernie mocne. Kiedy już wypiliśmy poszłam z nim zatańczyć. Co prawda daleko mi do jego zdolności tanecznych ale całkiem nieźle mi szło. Po tym jak przetańczyliśmy kilka piosenek poszłam poszukać dziewczyn żeby trochę poplotkować. Znalazłam Lise i Kamile siedzące na schodach. Podeszłam do nich.
- Hej dziewczynki. Jak tam?
- Siadaj. Z kim balowałaś?
- Tańczyłam z Musem.
- To super.
Przyjaciółki wymieniły porozumiewawcze spojrzenia.
- Skarbie - zaczęła Kamila - tylko się nie denerwuj, widziałyśmy Nathana .
- Wiem, że tu jest rozmawiałam z nim.
Nie ciągnęłyśmy już dalej tego tematu.
- Ey, widziałyście może Marg ? - spytała Lisa.
- Tak tańczy z Dan'em.
Spojrzałyśmy w ich stronę. Mimo iż piosenka była dość szybka para przytulała się.
- No to mamy nową parę. - zaśmiała się Kamila.
- Znając Marg to jutro już nie będzie pamiętała jak miał na imię.
- Oj zostawmy ich, lepiej chodźmy się napić bo jakoś straszne chce mi się pić.
- Tak strasznie tu gorąco. - przyznała Lisa.
Około północy szłam do toalety i zauważyłam, że Marg razem z Danem wchodzą po schodach na piętro. Wydało mi się to odrobinę dziwne zważywszy na to jak się wcześniej przytulali. Poszłam za nimi. Weszli na górę i zaczęli się całować, już miałam wracać żeby im nie przeszkadzać ale właśnie w tej chwili chłopak szepnął coś na ucho mojej przyjaciółce ona uśmiechnęła się i udali się w głąb korytarza. Ruszyłam za nimi, zatrzymałam ich dopiero pod drzwiami do jakiegoś pokoju. Nie trudno było się domyślić po co tam idą.
-  Przepraszam was na chwilkę. - powiedziałam stając pomiędzy nimi. - Pozwolisz Dan, że na chwilę porwę Marg?
Nie czekając na odpowiedź odciągnęłam na bok lekko już wstawioną dziewczynę.
- Margii co ty wyprawiasz? Chyba masz już dość.
- Daj spokój kicia. Chcieliśmy tylko... pogadać w spokojnym miejscu. - uśmiechnęła się łobuzersko.
- Już ja wiem jak by się ta wasza rozmowa zakończyła.
Sprowadziłam ją na dół co nie było łatwe bo nie tylko Margharet miała już zachwiania równowagi. Z trudem posadziłam ją na krześle w kuchni.
- Będziesz już grzeczna ?
- Ja zawsze jestem grzeczna. -  uśmiechnęła się.
- Taa, tak jak ja. - mruknęłam - Mogę cię tu zostawić i iść do toalety ?
- Jasne.
- Tylko... nie pij już.
Po powrocie, tak jak się spodziewałam Marg już nie było w kuchni. Sama jej przecież nie upilnuje, mam tylko nadzieję, że nie zrobi nic głupiego. Sięgnęłam po butelkę wódki stojącą na kuchennym blacie i czysty kieliszek, nalałam do niego trunku i pochłonęłam zawartość, kiedy nalewałam kolejny ktoś stanął obok mnie. - Sama dwa kieliszki na raz, bez popitki ? To na uspokojenie czy z samotności? - odezwał się wesoły głos.
Nie znoszę takich natrętnych kolesi, odwróciłam się żeby go spławić. Jednak kiedy spojrzałam na chłopaka miałam ochotę wypić jeszcze jednego.
- Co ? Znów ty? - jęknęłam z rezygnacją.
- Tak, Nathan Sykes we własnej osobie. - dopowiedział dumnie.
- Wstawiony Nathan Sykes. - poprawiałam.
- A ty co może trzeźwa? - droczył się.
- Przynajmniej nie nawalona. -  jeszcze, pomyślałam.
Chłopak wyciągnął mi z dłoni butelkę i nalał jej zawartość do dwóch kieliszków, następnie podał mi jeden z nich.
- To po jednym ? - zrobił maślane oczka.
- A odczepisz się jak się z tobą napiję?
- Pomyślimy.
Wzięłam od niego kieliszek, co miałam do stracenia, rano i tak nie będzie już nic pamiętał. Wypiliśmy nasze napoje. Chwilowo zakręciło mi się w głowie, chyba już trochę za dużo jak na dziś.
- Może zatańczymy?
- Miałeś się odczepić?
- Powiedziałem, że się nad tym zastanowię. - poruszył brwiami - To jak ?
- No dobra. - zgodziłam się.
Chciałam iść za chłopakiem do salonu ale po pierwszym kroku odezwała się grawitacja, na szczęście Nath mnie złapał. Chwycił mnie za rękę i poszliśmy do salonu gdzie wszyscy tańczyli. Znaleźliśmy jeszcze kawałek wolnego miejsca i zaczęliśmy tańczyć, nic nie mówiliśmy ale nasze dłonie cały czas były splecione. Jak na to, że oboje byliśmy już nieco pijani to całkiem nieźle nam szło. Po przetańczeniu kilku piosenek podszedł do nas Mus.
- Teraz moja kolej.
Zgrabnie odbił mnie Sykesowi i tyle widziałam chłopaka. Z Musem tańczyło się o wiele inaczej .
- Aż tak się spiłaś, że nie wiesz z kim tańczysz ?
 To była ostatnia rzecz jaką pamiętam z sylwestrowej nocy.


-----------------------------------------------------------------------------------------
Witam, witam
moich czytelników!
Tak wiem, wiem rozdziały nie pojawiają się
regularnie ale staram się pisać w każdej wolnej chwili. xd
Wybaczcie.
W święta postaram się dodawać częściej ;D
Własnie święta ! To już za miesiąc !!
Macie już prezenty dla bliskich?
Czy to jeszcze za wcześnie? Pewnie tak ;p
Święta, świętami a ja czekam na opinie o rozdziale
w komentarzach  xd
Macie już swoje płyty WOM ?
Ja niestety jeszcze nie ;//
Jeśli chcecie być informowani o kolejnych rozdziałach to piszcie
w komentarzach w jaki sposób mam was informować. Na TT , na e-mail
przez FB czy jakikolwiek inny sposób.  Zostawiajcie też linki sowich blogów ; )xx
No to do następnego
Wasza
ENSay !

poniedziałek, 11 listopada 2013

Rozdział 18 - Ciągle płacę, za błędy przeszłości...

 Do końca roku zostały tylko 3 dni a ja nadal nie wiem jak będę go świętować. Dziś jestem umówiona z moją paczką w naszym stałym miejscu w parku przy stadionie na którym Muss ma dziś jakiś mecz. Jeszcze nie przestawiłam się na Londyński czas i ciągle jestem godzinę do tyłu więc szybko się naszykowałam, spakowałam do torby wszystkie prezenty świąteczne dla przyjaciół i wyciągnęłam z szafy taki zestaw ciuszków.
 

 Wyszłam z domu, spojrzałam na zegarek miałam jeszcze 40 min ale zanim dotrę na miejsce pewnie i tak będę spóźniona. Ruszyłam w kierunku przystanku, zazdroszczę tym co mają skuter lub samochód nie muszą czekać i marznąć na przystankach. Chociaż jak na tą porę roku to nie jest najgorzej śniegu leży zaledwie cieniutka  warstwa i to tylko w miejscach gdzie nikt nie chodzi ani nic nie jeździ. Dziwnie się czułam wychodząc bez grubej zimowej kurtki, w Polsce bym już zamarzła a tu nie było najgorzej wystarczyła jesienne kurteczka.
 Kiedy znalazłam się już w parku zlokalizowałam moich przyjaciół bez problemu, było ich widać a raczej słychać z daleka.
- Witam, witam towarzystwo. - podeszłam do nich rozpościerając ramiona i uśmiechając się szeroko.
Jess od razu rzuciła mi się w ramiona. Z dziewczynami również przywitałam się " miśkiem " i buziakami w policzek.
- Gdzie chłopaki?
- Mają już rozgrzewkę przed meczem.
- To jak idziemy do nich ?
- Mamy jeszcze trochę czasu a miejsca na trybunach nie zabraknie. - odpowiedziała Lis.
- Czyli, że nie musimy się śpieszyć. - potwierdziła Kamila.
- Aha, no to mogę wykorzystać ten czas i ...- otwarłam moją torbę, wyciągając z niej starannie zapakowane paczuszki - Proszę.
Każdej z dziewcząt podarowałam odpowiedni pakunek. Przyjaciółki pośpiesznie otworzyły prezenty.
- Jejku to jest cudowne! - zachwycała się swoim prezentem Kamila.
- Zajebista koszula. Dzięki Nat. - powiedziała Marg.
Najwidoczniej wymyśliły mi kolejną ksywkę.
 Kiedy skończyły oglądać prezenty ruszyłyśmy w kierunku stadionu. Mus z pewnością liczył na naszą obecność, to jego pierwszy mecz w tym klubie i chcemy go wspierać. Kiedy doszłyśmy na miejsce trybuny świeciły pustkami. Nie był to jakiś super ważny mecz ale dla Musa z pewnością tak. Byłam tu już raz z moją paczką, wtedy akurat nikt nie grał ale było to dobre miejsce żeby wypić przyjacielskie piwko.
- Szybciej bo zaraz zaczną grać. - pośpieszała nas Lisa.
- Idziemy, idziemy.
- Co się tak ekscytujesz, miejsca nie braknie. - powiedziała Kamila rozglądając się.
Lisa przewróciła oczami a my posłusznie poszłyśmy za nią. Zajęłyśmy miejsca na trybunach i patrzyłyśmy jak piłkarze wchodzą na boisko. Musa było widać z daleka i to wcale nie dzięki lokom bo dziś związał je w coś w rodzaju kitka wyglądało to mega zabawnie. Rozpoznałam go po jego tanecznym i wesołym kroku, z pewnością był podekscytowany. Czekałyśmy aż się zacznie.
 Przez większą część meczu naszą uwagę skupiałyśmy głównie na gadaniu o graczach niż patrzeniu na piłkę. Szczerze mówiąc to tylko Kamila wiedziała jaki był wynik. A chłopcy byli całkiem nieźli, nie wiem czemu na nich nie zwracała uwagi może kogoś już ma? Trzeba się tego dowiedzieć.
Ostateczny wynik meczu była taki 3:2 dla drużyny w której grał Mus. Oczywiście nie obyło się bez specjalnego tańca radości Musa i Luisa, który też grał razem z nim. Po meczu chłopcy wdrapali się do nas na trybuny.
- Hej dziewczynki jak tam? - powitali nas chłopacy.
- Hej, hej.
- Witamy zwycięzców!
- No ba! Gdyby nie ja to byśmy przegrali. - żachnął się Mus.
- Taa jasne. Jeszcze powiedz, że sam wygrałeś ten mecz.
- No cóż...
- Dobra, dobra później się będziecie kłócić, kto miał większy udział w meczu. - odezwałam się.
- Ooo! Natalia. - Mus mnie wreszcie zauważył.
- Jak miło, że wreszcie dostrzegłeś moją obecność.
Chłopak podszedł do mnie, pociągnął za rękę zmuszając żebym wstała i mocno mnie przytulił - jak ja się za nim stęskniłam - później niespodziewanie podniósł mnie i zakręcił się wokół własnej osi i wreszcie postawił mnie na ziemi. Lubie się z nim wygłupiać i przytulać ale lepiej się czuje mając grunt pod nogami, ufam mu ale kiedyś może nie utrzymać moich zbędnych kilogramów.
- Ludzie starczy tych czułości. - powiedziała Marg.
- Jak chcecie pobyć trochę sami to my możemy sobie iść. - zażartował się Luis.
Zaczęliśmy się śmiać, tylko Lisa jakby posmutniała. Mus podszedł z powrotem do przyjaciela.
- O siostra tu jesteś. Cześć wszystkim! - usłyszeliśmy głos, nienależący do żadnego z nas.
Było już trochę ciemno i widziałam tylko cień zbliżającej się postaci ale po tylu wspólnie spędzonych godzinach na sali prób bez trudu rozpoznałam kto jest właścicielem tego głosu. Parę sekund później przed nami stanął Sykes.
- No cześć... - mruknął Luis.
Nie wiem czemu ale zawsze kiedy pojawia się Nath atmosfera staje się napięta. Nie cierpię tego więc postanowiłam się stamtąd jak najszybciej zmyć.   
- Wiecie co ja już muszę iść.
- Pójdę z tobą, i tak idziemy w tym samym kierunku. - powiedziała Marg odwracając wzrok od chłopaka.
- Odprowadzimy was. - zadeklarował Luis - jest już późno nie możecie chodzić same po mieście. - szturchnął Musa w ramię. Mój przyjaciel jak zwykle na widok Sykesa zdenerwował się. Ruszyliśmy w stronę parku, Kamila i Lisa poszły z nami.


Perspektywa Nathana
Wychodziłem z szatni po meczu, co prawda przegraliśmy ale i tak mecz był super.Zobaczyłem jakąś grupkę na trybunach, było już ciemno, ale podczas meczu widziałem tam moją siostrę i jakieś dziewczyny. Podszedłem do nich z myślą, że będzie tam także Natalia, chociaż nie byłem pewien czy już wróciła z Polski. Jess nic nie chciała mi o niej powiedzieć. Będąc bliżej nich usłyszałem jakieś śmiechy i głos mojej siostry.
- O siostra tu jesteś. Cześć wszystkim!
Nagle zrobiło się dziwnie cicho i wzrok wszystkich spoczął na mnie. Co ja znów zrobiłem? No tak Natalia na pewno powiedziała swoim przyjaciółką o całej sytuacji jednej, drugiej i kolejnej...
Chwilę później usłyszałem jej cudownie brzmiący głos, którego już dawno nie danie było mi słyszeć. Niestety powiedziała, że musi iść... ale wiedziałem, że to tylko wymówka. Dwie minuty później zostałem sam z moją siostrą.
- Zajebiście brat, znów wszystko pieprzysz.
- Przecież nic nie zrobiłem. -broniłem się choć dobrze wiedziałem, że nie mam racji.
- Ochh... doskonale wiesz, że cie nie lubią. Zresztą nie dziwię im się...
Odwróciła się i ruszyła w kierunku, w którym poszli pozostali.
- Hej! Zaczekajcie ! Idę z wami !
I tak oto zostałem sam.
Nawet moja siostra się na mnie wypięła. Ciągle płacę, za błędy przeszłości.
Nie pozostało mi nic innego jak iść się upić...

Perspektywa Natalii
 Szliśmy w milczeniu, postanowiłam nie robić dramy i rozluźnić sytuację. W końcu ON tylko przyszedł do nas i się przywitał ale na mnie zadziałało to jak płachta na byka. Po prostu musiałam stamtąd pójść.
- Ey ludzie co taka grobowa cisza? - spojrzeli na mnie jak na wariatkę ale przywykłam już do tego - Wygraliście mecz trzeba to jakoś uczcić, no nie?
Oczy wszystkim rozbłysły i zaczęliśmy zastanawiać się, który klub czy bar będzie najlepszy. Miałam mieszane uczucia jak za każdym razem po spotkaniu Nathana ale nie dawałam tego po sobie poznać. Zdecydowaliśmy się w końcu na niewielki bar znajdujący się zaraz przy parku. Doszliśmy do wniosku, że jak wejdziemy wszyscy to będzie to trochę dziwnie wyglądało i nic nam nie sprzedadzą więc wysłaliśmy najstarszą Kamile po prowiant a my zostaliśmy w parku. Usiedliśmy na ławkach i czekaliśmy na dziewczynę. Postanowiłam, że prezent dla Musa wręczę mu kiedy indziej bo sytuacja była trochę nietypowa, wyraz twarzy miał spokojny ale wiedziałam, że na prawdę uspokoi się za parę godzin jak będzie pewny, że nie spotkam już dziś Sykesa. Całą drogę od stadionu aż tutaj szedł obok mnie dotrzymując mojego ślimaczego kroku a teraz jeszcze usiadł obok mnie. On na prawdę musi się o mnie cholernie martwić.
- O Idzie nasza gwiazda! - zawołał Luis.
Wszyscy się odwróciliśmy. Zobaczyliśmy Kamilę niosącą " zakupy ". Luis podbiegł do niej i odebrał pakunek. Wszyscy się rozluźnili i atmosfera była taka jak zawsze. Pijąc tak zapominałam o sytuacji sprzed pół godziny i bardzo dobrze, ale żeby całkowicie zapomnieć o Nathanie potrzebowałam czegoś mocniejszego niż zwykłe piwo. Nie skupiałam się na rozmowie przyjaciół myślami byłam gdzieś indziej... Ale to zdanie usłyszałam bardzo dobrze.
- To co robimy z sylwestrem? - zapytała wesoło Marg.
- Nooo. Trzeba to jakoś uczcić. - potwierdził Mus.
 Uff.! Przeszło mu .
- No to organizujemy własną imprezę czy macie jakieś inne propozycje? - włączyłam się w rozmowę.
- Kojarzycie Lauren? - zapytała Lisa.
Przytaknęliśmy.
- Robi dość dużą imprezkę, zaprasza ludzi ze szkoły i innych znajomych...  - na twarzach moich przyjaciół powaliły się uśmiechy - ... zostałam na nią zaproszona i mogę zabrać moją paczkę. 
..............................................................................................................................................
Witam, witam !
Powstał kolejny rozdział . xd Choć mamy długi weekend
i planowałam dodać 2 rozdziały to wyszło jak zwykle ; )
Ale dodałam także ( wreszcie ) bohaterów xd
Wiem, wiem powinnam to zrobić na 
samym początku ale jestem tak zakręcona, że zrobiłam to
dopiero teraz ;p znajdziecie ich w zakładce u góry. ;D
Jeśli pojawią się jacyś nowi bohaterowie umieszczę ich tam od razu. Obiecuję ! xd
No to dziękują za przeczytanie rozdziału, za wsparcie i komentowanie.
Co prawda komentarzy nie pojawia się zbyt wiele ale wydaje mi się, że 
wiele osób czyta ale nie dzieli się swoją opinią. A szkoda ;x
Bo lubię czytać wasze komentarze. Jeśli nie chcecie się podzielić
waszymi wrażeniami to kliknijcie "czytam ".  ;DD
No to do następnego !
Wasza ENSay xx 

sobota, 2 listopada 2013

Rozdział 17 - Best Friends

 Byłam w parku, nagle do mnie podszedł. Uśmiechał się zawadiacko i tak uroczo, jak ten uśmiech mógł mi się wcześniej nie podobać? Czułam, że wszystko mogę mu wybaczyć. Tak właściwie co mam mu wybaczać? nic przecież się nie wydarzyło. Podszedł bliżej, czułam zapach jego perfum, ten uroczy zapach jego perfum... Za blisko. Sytuacja odwróciła się o sto osiemdziesiąt stopni. Przyciągnął mnie do siebie  a jego dłonie z moich bioder zjechały na pośladki. Uciekałam, zaczęłam krzyczeć i... otworzyłam oczy? Zamrugałam kilkakrotnie zagubiona i zdezorientowana, rozejrzałam się ... tak spałam, siedziałam właśnie w pociągu podążającym do tego cholernego Bukowa.
- Wszystko w porządku, córciu?
- Tak mamo, tylko coś mi się śniło.
- Coś niepokojącego? Za dużo horrorów wczoraj oglądałyście z Izą.
- Tak, tak na pewno masz rację. Daleko jeszcze?
- Za godzinę powinniśmy być na miejscu.
- Aha.
- Tak właściwie to gdzie się zatrzymamy, nasz dom jest już przecież wynajęty.
- U mojej przyjaciółki Ewy, wiesz która to.
Nie miałam ochoty już spać po tym moim dziwnym śnie. Wyjęłam z torby słuchawki i włączyłam muzykę. Patrzyłam przez okno, oczywiście było biało i nowe płatki śniegu spadały na ziemię wpatrzona w nie zaczęłam wspominać święta i tęsknić za rodzinką. Nie wiem kiedy znów ich zobaczę i kiedy znów będę w górach. Jeszcze dwa dni temu panował tam uroczy świąteczny nastrój siedzieliśmy przy wigilijnym stole i śpiewaliśmy kolędy i patrzyliśmy w ogień palący się w kominku. Później wszyscy otworzyli swoje paczki i cieszyli się z prezentów. W mojej paczce znalazłam książkę - horror tradycyjnie - cieplusie, wełniane, słodkie rękawiczki i tablet. Nie miałam problemu z odgadnięciem od kogo co dostałam. Miałyśmy jeszcze czas z Izą na małe zakupy więc mam już prezenty dla wszystkich przyjaciół. Oczywiście znalazłyśmy jeszcze chwilę na siedzenie na dachu i wspominanie starych czasów z Fabianem. Dziś rano szybko się spakowałam i wsiedliśmy w pociąg.
Jakieś półtory godziny później pociąg zatrzymał się na stacji i wszyscy zaczęli wstawać i iść do wyjścia zabierając ze sobą swoje walizki. Oczywiście" ludzi było jak na dworcu w Poznaniu "- jak ja to mówię, co prawda nie pomyliłam się zbyt wiele, byliśmy na dworcu kolejowym tyle, że nie w Poznaniu a znów we Wrocławiu. Stąd mieliśmy dalej jechać autobusem. Kiedy się do niego doczłapałam i znalazłam ostatnie wolne miejsce, jak zwykle z dala od mojej rodzinki. Usiadłam obok jakiegoś kolesia i wyjęłam z torby książkę.
- Co czytasz? - zapytał niespodziewanie.
- '' Sklepik z marzeniami " - odpowiedziałam.
- Czytałem, świetna książka. Uwielbiam Stephana Kinga.
- Szczerze mówiąc to pierwsza jego książka, którą czytam.
Zaśmiał się.
- Coś nie tak? - ominęło mnie coś czy jak.
- Nie wszystko w porządku tylko masz taki zabawny akcent, przepraszam.
Nie wiedziałam, że mam akcent a co dopiero, że mam zabawny akcent.
- Serio? Nawet nie wiedziałam, że mówię z akcentem. - spróbowałam się przestawić na polski i nie mówić z akcentem. - Teraz lepiej?
- Nie no nie przeszkadza mi to. - uśmiechnął się - Nie jesteś z Polski?
- Jestem ale mieszkam w Anglii. A teraz przyjechałam z rodzicami na święta do rodziny.
- No proszę. Mieszkasz w jakimś większym mieście?
- W Londynie.
- Wow! Super. Jak tam jest ?
- Tego nie da się tak po porostu opowiedzieć. - uśmiechnęłam się z rozmarzeniem - Tam jest świetnie, od razu zakochałam się w tym miejscu.
Rozmawialiśmy tak aż mój sąsiad musiał już wysiadać na swoim przystanku, dowiedziałam się jeszcze, że ma na imię Filip i mieszka niedaleko Bukowa jest bardzo sympatycznym i pozytywnym człowiekiem. Na koniec wymieniliśmy się jeszcze nickami na twitterze.
Po jakiś 30 min byliśmy już na miejscu. Jak tylko wjechaliśmy i zobaczyłam znak z napisem Buków miałam mieszane uczucia, nie wiedziałam czy się cieszyć czy płakać.
 Kiedy tylko weszliśmy do domu pani Ewy i dowiedziałam się gdzie będę spać usiadłam na łóżku i wyciągnęłam telefon. Już miałam pisać do Patrycji ale stwierdziłam, że lepiej będzie jak jutro zrobię jej niespodziankę. Tak dopiero jutro. Była już godzina 23 i byłam już zmęczona z resztą pewnie i tak ma gości. Rano zaraz po śniadaniu, którego i tak zjadłam niewiele, udałam się do pokoju przeszukać moją torbę wyjęłam z niej cieplutką bluzę i spodnie.


Po 15 min byłam gotowa do wyjścia, stojąc już przed domem przypomniało mi się o prezencie dla Patki, szybko się po niego wróciłam. Idąc przez miejscowość, w której mieszkało się te 16 lat powinno się mieć masę wspomnień ja niestety ich nie mam. No może kilka ale mało przyjemnych. Szybkim krokiem przemierzałam ulice, chciałam jak najszybciej znaleźć się przed domem mojej przyjaciółki. Kiedy skręciłam w ulicę przy której stał jej dom uśmiechnęłam się do siebie i pobiegłam pod drzwi, nacisnęłam dzwonek i czekałam aż drzwi się otworzą. Chwilę później ukazała się w nich mama mojej przyjaciółki. Przesympatyczna pani o długich kruczoczarnych włosach i ciemnej karnacji.
- Dzień dobry.
- Natalia witaj dziecko! Patrycja nic mi nie mówiła, że już jesteś w Bukowie.
- Nic jej o tym nie mówiłam. - uśmiechnęłam się.
- Ah, rozumiem niespodzianka . - mrugnęła do mnie porozumiewawczo - wjedź do środka skarbie, Patrycja jest u siebie w pokoju.
- Dziękuję.
Ściągnęłam pośpiesznie, kurtkę i buty, wzięłam paczuszkę dla Patki i poszłam do jej pokoju. Stanęłam pod drzwiami chwilę, zastanawiając się jak wejść, zapukać czy wejść po prostu. Postanowiłam, że wejdę jak gdyby nigdy nic i usiądę jak zwykle na swoim fotelu. Nacisnęłam energicznie klamkę, popchnęłam drzwi i weszłam do środka zamykając je za sobą.
- Cześć buraku. - rzuciłam na powitanie.
Patrycja zerwała się z mojego fotela w  którym wylegiwała się ze swoimi kotkami. Stała tak przez chwilę z otwartymi szeroko oczyma.
- Co ty tu.. jak ? ale .. czemu mi mendo jedna nic nie powiedziałaś! - krzyknęła i rzuciła mi się na szyję.
Jak ja się za nią stęskniłam, nie widziałyśmy się od wakacji, co prawda gadałyśmy na Skype ale to nie to samo. Przytulałyśmy się dobre 10 minut jak nie dłużej. Aż w końcu się ode mnie niechętnie odkleiła.
- Starczy tych czułości bo moja mama wejdzie i powie, że zaraz w ślinę pójdziemy.
Roześmiałyśmy się obie.
- Proszę. - podałam jej małe zawiniątko.
- Co to?
- Otwórz. - zachęciłam ją.
Ostrożnie oderwała misternie zawinięty kolorowy papier i wyciągnęła z niego małe pudełeczko, w którym znajdowały się srebrne bransoletki z zawieszkami w kształcie dwóch połówek serca.
Spojrzała na mnie uśmiechając się.
- Są śliczne. Ale czemu dwie?
- Jedna dla ciebie a druga dla najbliższej ci osoby. Podaruj ją komuś kogo na prawdę kochasz...
Nie dała mi dokończyć, znów się do mnie przytuliła.
-Ciebie kocham.- szepnęła.
Wyciągnęła jedną z bransoletek z pudełeczka i zapięła na moim nadgarstku.
-  Wiesz, że nie o to mi chodziło...
Pokręciła głową.
- Skoro jej nie chcesz to nie mam komu jej dać.
Większość czasu spędziłyśmy na  mówieniu jak bardzo tęskniłyśmy za sobą, co się wydarzyło i obgadywaniu wspólnych znajomych. Musiałam jeszcze pomolestować jej kotki, strasznie urosły ale nadal  rozrabiają. Opowiedziała mi co się zmieniło na tym zawsiówku i jak jest w nowej szkole.
- Wiesz nie ma tu nic specjalnego to nie Londyn...
-  Hej Miśka nie smuć się, wiem że to nie jest Londyn, nie będę cie pocieszać bo dobrze wiesz jak nie znoszę tej dziury. Mogę ci kotek tylko współczuć. Nawet nie wiesz jak bardzo bym chciała, żebyś była ze mną w Anglii.
- Ja też bym chciała być z tobą, tu czy w Anglii co za różnica. Brakuje mi ciebie.

Codziennie się z nią spotykałam, chodziłyśmy razem na spacery i jeździłyśmy do miasta odwiedzić stare śmieci, park, naszą ławkę. Dwa dni przed moim wyjazdem siedziałyśmy właśnie na tej ławce.
- Pamiętasz jak dwa lata temu siedziałyśmy tutaj i jechał twój kuzyn z...
- Wypowiedz to imię a cie uduszę! - zagroziła.
- Haha. No dobra już dobra chciałam tylko powspominać. Ciesz się, że nie chcę świętować rocznicy..
Zgromiła mnie wzrokiem.
- ... dobra już się zamykam.
- A co słychać u tego twojego Nathana? - odgryzła się.
- Przeginasz ..
Niby nie winny żart a przykre wspomnienia powróciły.
Westchnęłam.
- Co do Nathana ... miałam ci wszystko opowiedzieć...
- Mówiłaś mi .. nie musisz do tego wracać jeśli nie chcesz...
- Nie wiesz wszystkiego.. - ponownie westchnęłam i zaczęłam opowiadać wszystko od początku od mojego pierwszego dnia w szkole.

- Debil, idiota, jak on mógł... - powiedziała kiedy kończyłam.
- Daj spokój, było minęło nic tego nie zmieni.. - popłynęła mi łza po poliku.
- I jeszcze mi powiedz, że zapomnisz i wcale cie to nie boli...
Wzruszyłam ramionami i położyłam głowę na jej ramieniu.

Ostatniej nocy przed moim wyjazdem spałam u Patki, nie chciałam się z nią rozstawać, przez te kilka dni nie nadrobiłyśmy miesięcy rozłąki, nie chcę jej znów opuszczać. Nie wiedziałam kiedy znów się z nią zobaczę więc postanowiłam wykorzystać najbliższą okazję.
- Miśka śpisz już?
- Co? Nie.. nie śpię.
- To dobrze. - oświeciłam światło.
- Nie po oczach  - skrzywiła się.
- Nie marudź. Wstawaj.
- Już, już dobra wstaję.
Westchnęła z rezygnacją widząc mój szeroki uśmiech mówiący "  wpadłam na kolejny genialny pomysł ".
- No dajesz, co wymyśliłaś.?
- Kiedy masz ferie?
Zrobiła bezcenną minę " chyba cię pojebało "
- Od 14 lutego...
- No to zabukuj bilet na 14.
Przyłożyła mi dłoń do czoła.
- Masz gorączkę? Czy te dwa piwa ci zaszkodziły ?
- Serio mówię.
Położyła się.
- Dobranoc. I zgaś światło.
- No Patka nooo.
- Światło!
- Prooooooooooooooszeeeee.-zrobiłam minę niczym kot ze Shreka.
 Odwróciła się w moja stronę. Widząc wraz mojej twarzy westchnęła z rezygnacją.
- Jutro pogadasz z moją mamą.
- Kocham Cię.
- Ja Ciebie też ale idź już spać.

Nazajutrz kiedy tylko się obudziłam chciało mi się płakać. Dziś miałam wracać do domu. Do mojego domu w Londynie. Domu, w którym zawsze chciałam mieszkać, który kochałam... ale coś nie pozwalało mi wstać, nie pozwalało mi wyjść z domu i wsiąść do samolotu. Wizja ponownej tęsknoty za przyjaciółką sprawiała, że łzy napływały mi do oczu. Wszystkie czynności wykonywałam mechanicznie, mycie zębów, czesanie, ubranie się, nawet całe śniadanie zjadłam! Patrycja była w takim samym nastroju. Kiedy rodzice przyjechali po mnie z panią Ewą sparaliżowało mnie nie mogłam się ruszyć w kierunku drzwi. Przytuliłyśmy się mocno z Patrycją, tak jakbyśmy już nigdy  nie miały się spotkać.
Niestety musiałam wyjść. Wyjść, wsiąść do auta, później w samolot i ... wrócić do domu...

---------------------------------------------------------------------------------------
Witajcie!
Wiem, wiem dawno nic nie dodałam.
Przepraszam .
Niestety liceum to nie przedszkole i nie mam czasu, żeby oddychać nawet w weekend.;/
Dziś nadrabiam zaległości i w pisaniu i w czytaniu waszych blogów. xd
Ten rozdział jest dość krótki i nie dzieje się w nim zbyt wiele
ale jest dla mnie dość ważny.
Dedykuję go mojej przyjaciółce Patrycji <33
Co prawda może mi się dostać za niego ; )xx


W przyszłym tygodniu dwie premiery!!
Już nie mogę się doczekać ;DD
 Nowe piosenki są po prostu GENIALNE ! ^^



Do następnego,
postaram się dodać wcześniej.
Wasza 
ENSay
;3