czwartek, 26 grudnia 2013

Rozdział 21 - ...

 Usłyszałam dzwonek do drzwi i szybko pobiegłam je otworzyć. Na progu stał nie kto inny jak mój osobisty korepetytor i przyjaciel w jednej osobie, czyli Mus.
- Witam, witam. Od czego zaczynamy?
- Hej, może najpierw wejdź. - zaprosiłam go do środka.
Chłopak posłusznie wszedł, zdjął kurtkę i buty a następnie udaliśmy się do mojego pokoju. Weszliśmy do środka chłopak usiadł na moim łóżku a ja wzięłam książki i dołączyłam do niego.
Zaczęła się szkoła a więc i zajęcia dodatkowe między innymi właśnie korepetycje z angielskiego i przygotowania do drugiego etapu konkursu.
 - Teraz możemy zacząć? uśmiechnął się Mus.
- Tak, możemy Musi.
Odwzajemniłam uśmiech i otwarłam zeszyt, zaczęliśmy powtarzanie czasu przeszłego. Swoją drogą coraz lepiej mi szło ale i tak lubiłam kiedy przychodził do mnie Mus i nawet jeśli nie będę potrzebowała korepetycji to i tak się do tego nie przyznam ;p
 Mama oczywiście wpadła do pokoju kilka razy, a to z herbatką albo z ciastem, później z kanapkami i jeszcze raz sama nie wiedząc po co przyszła. Jak to moja mama. Mój przyjaciel od jakiś 15 min zdawał się nad czymś głęboko zastanawiać i z pewnością nie nad językiem angielskim. Później zachowywał się dokładnie tak samo jak na stołówce dziś po południu. Miałam już stuprocentową pewność, że to co go trapiło miało związek ze mną. Nie chciałam żeby się dalej męczył więc sama zaczęłam, cokolwiek miał mi do powiedzenia.
- Mus co jest? Widzę, że coś cię trapi.
- Too... nic takiego... - zawahał się.
- No dalej mów co jest grane.
- Okey. - westchnął - Chodzi o tą imprezę. - spojrzał na mnie- A dokładniej o ciebie i Sykesa...
- No mów, mów. - zachęciłam go żeby kontynuował.
- A więc... widziałem jak wy razem tańczyliście, bawiliście się i w ogóle... i trochę tego nie rozumiem. Wybaczyłaś mu ?
- Wiesz, że nie. Byłam... pijana i już nawet nie pamiętam co się działo.
Opowiedziałam mu to co przyjaciółką i to czego się od nich dowiedziałam oraz o rozmowie z " Panem S ".
- Widziałem jak razem tańczyliście i później na tej kanapie...
BUM! Zagadka rozwiązana Mus znał The End tego dramatu .
- Co dokładniej widziałeś?!- byłam jednocześnie poddenerwowana i zadowolona, że poznam wreszcie całą prawdę.
- Śmialiście się, wygłupialiście, później chciał cię pocałować ale odmówiłaś. No a po jakimś czasie zasnęliście oboje.
Biedny Mus musiał cały czas nas obserwować zamiast się bawić. Ale on się o mnie troszczy *.* A ja go tak traktuję...
- Po-ca-ło-wać?! Znowu? No nie!
- Przecież ci mówię, że do niczego nie doszło.
Więcej już nie chciałam wiedzieć. Chcę tylko żeby to już się skończyło! Żeby Nathan James Sykes raz na zawsze zniknął z mojego życia! Wszystkie moje problemy w Londynie mają związek z nim! Czy on nie może tak o sobie wyparować? Albo kosmici nie mogą go porwać? Tylko o to proszę, czy to zbyt wiele?
- Jesteś na mnie zły ? -spytałam przyjaciela kiedy już wychodził.
- Nie skąd. - uśmiechnął się serdecznie - staram się ciebie zrozumieć ale nie do końca mi to wychodzi. Po prostu się o ciebie martwię . - posmutniał odrobinę.
- Dziękuję, że jesteś.
Przytuliłam się do chłopaka, a on odwzajemnił tą czułość i pocałował mnie w czoło.
- Zawsze będę przy tobie, zawsze.
  Nazajutrz czekało mnie spotkanie trzeciego stopnia z moim największym zmartwieniem. Czemu teraz, kiedy mogę wreszcie spełnić swoje marzenie muszę to robić z osobą, której szczere nie cierpię?
 Po lekcjach poszłam do sali gdzie zawsze mieliśmy próby. Byłam trochę zdenerwowana i żołądek zwinął mi się w supełek. Wchodząc do klasy ujrzałam czekających już na mnie Panią Simpsons i Nathana. Usiadłam dwie ławki za Sykesem, choć i tak wydawało mi się to zbyt blisko, chłopak nie odwrócił się.Chwilę później Pani profesor pokazała nam listę proponowanych utworów, większość z nich znałam, znalazły się na niej min. UtopiaBeneath Your BeautifulHate That I Love You. Każdy był podobny i prawie każdy o miłości a najgorsze było to, że musiałam zaśpiewać z nim każdą z tych piosenek. Dziesięć piosenek o miłości z kolesiem, którego szczerze mam dość. Na szczęście Nath  znowu pokazał swoją romantyczną i wrażliwą stronę. Każdy z tych utworów wywierał na mnie większe emocje, w każdą włożyłam tyle samo serca a zwłaszcza w tą, którą najlepiej znałam, Hate that I Love You. Bardzo lubię tą piosenkę, do tej pory nie miałam z nią żadnych wspomnień aż do teraz. To właśnie tą piosenkę mamy razem zaśpiewać.
Nauczycielka stwierdziła, że nieźle dziś się spisaliśmy i możemy już iść. Wyszłam ze szkoły i wyciągając z torby słuchawki ruszyłam w kierunku przystanku. Kiedy tam doszłam tłum ludzi już czekał na ten sam środek komunikacji miejskiej co ja, a w moich słuchawkach leciał utwór który zawsze mnie podbudowywał - Lose Yourself. Wyczekując czerwonego piętrowego autobusu cieszyłam się, że już piątek i mogę poleniuchować. Co chwila wyglądałam mojego środka transportu jednak zamiast niego dostrzegłam Nathana, miałam nadzieję, że w tym tłumie mnie nie zauważy, jednak myliłam się, kiedy autobus zatrzymał się przed nami a ja weszłam do środka chłopak zajął miejsce obok mnie. Całą drogę mówił do mnie o czymś a ja skutecznie starałam się go nie słuchać. Wim, że to było bezczelne ale miałam dość jego obecności jak na jeden dzień. W końcu chłopak przestał nadawać, autobus się zatrzymał na moim przystanku a ja wysiadłam. Przechodząc obok tego własnie autobusu zobaczyłam, że na moim miejscu usiadła jakaś dziewczyna a Sykes zaczął z nią flirtować. Nie ma co szybki jest.
Po powrocie do domu nie miałam ochoty na obiad i od razu poszłam do swojego pokoju i włączyłam laptop. Miałam szczęście bo moja kochana, przyjaciółka Patrycja była online na Skype.
- Witaj skarbie.
- Hej kotku. - powitała mnie, z wymuszonym uśmiechem.
- Myślałam, że to ja się będę żalić ale widzę, że dziś twoja kolej.
- Aaaa weź mnie nawet nie dobijaj, nie chce mi się nawet o tym gadać. Domyślasz się o kogo chodzi ?
- Co ten farbowany pedałek znowu zrobił ?
- Nie mam ochoty o nim rozmawiać. Lepiej mów co u ciebie?
- To co zwykle, Sykes.
- Nie macie tam innych chłopaków? Tylko on ?
- Hehe, chciałabym. -  uśmiechnęłam się.
Patka potrafi mnie rozśmieszyć nawet w najgorszych momentach i za to ją kocham. No i oczywiście za to, że jest moim burakiem <3
Streściłam jej listę moich problemów co zajęło mi prawie godzinę. Przy niej nie muszę ukrywać ani moich uczuć ani emocji więc po porostu najzwyczajniej w świecie się popłakałam.
- Skarbie, jak ja go dorwę w swoje ręce to go uduszę chyba. - zagroziła.
- Ojoj, Patrycji włączył się agresor.
- Nikt nie będzie mi tu mojej Natali tak traktował!
- Hehe, zapomniałam Patka mała ale groźna.
- Dokładnie, niech ja go tylko w tym Londynie spotkam. - pogroziła palcem a mi od razu pojawił się uśmiech na twarzy, ale nie z powodu jej nienawiści do Sykesa.
- Czyli, że przyjedziesz?! -  wykrzyczałam piszczącym głosem.
- Przecież mnie zapraszałaś. Miałabym przepuścić taką okazję?
- AAAAAAAAAAaaaaa!!!.
Zerwałam się na równe nogi i zaczęłam skakać po łóżku śpiewając.
- Patka, przyjedzieeeee!!! Ołłłł yeaaaahhhh, yeeeaaahh!!
  Patrycja na monitorze płakała ze śmiechu.
- Ej, wystarczy! Cały Londyn nie musi wiedzieć, że przyjeżdżam.
- Musi, musi.
Nikt nie potrafi tak bardzo poprawić mi humoru jak moja przyjaciółka, nikt też nie potrafi popsuć mi go tak dobrze jak mama. Po skończonej rozmowie z Patką poszłam jej powiedzieć, że dziewczyna zabukowała już bilety i przyleci na tydzień ferii. Co prawda mama bardzo się ucieszyła ale chwilę później oznajmiła mi, że dziś wieczór wychodzimy do Państwa Sykes. Poczułam się jakby ktoś oblał mnie lodowatą wodą. NIE, NIE I NIEE!
 Kiedy dojechaliśmy już na miejsce drzwi otworzyła nam jak zwykle uśmiechnięta Pani Sykes. Weszliśmy do środka, przywitaliśmy ze wszystkimi i udaliśmy się do salonu gdzie na kanapie siedział sobie Nathan. Kiedy na mnie spojrzał zmroziłam go wzrokiem i usiadłam obok jego siostry. Po przysłowiowej kawie poszłyśmy z Jess do jej pokoju. Dawno u niej nie byłam ale nic się nie zmieniło, meble były w tym samym miejscu a na łóżku leżał ciemnoniebieski kocyk - ten co zwykle. Ja bym tak długo nie wytrzymała, ja ciągle jeżdżę meblami po swoim pokoju. Ale jak kto woli. Rozmawiałyśmy dość długo, opowiadała mi o chłopaku, którego poznała na imprezie sylwestrowej.
- Mówię ci on ciągle do mnie pisze.
- To świetnie. Pokaż mi jego zdjęcie.
- Poczekaj włączę laptop.
Dziewczyna wstała, żeby sięgnąć urządzenie.
- Ostatnio nawet zapytał czy się z nim spotkam.- lekko się zarumieniła.
- I co zgodziłaś się.
- Jeszcze nie.
Położyła laptop obok mnie.
- Czemu ?
- Zobacz na jego zdjęcie, czy komuś takiemu mogę się podobać?
- Skarbie jesteś śliczna, oczywiście, że możesz. - uśmiechnęłam się do przyjaciółki - pokazuj go!
Blondynka zalogowała się na portalu facebook i chwilę później na ekranie wyświetliło się zdjęcie bruneta o czarnych oczach miał jeszcze odrobinę chłopięce rysy twarzy co powodowało, że wyglądał bardzo słodko.
- Dziewczyno takie ciacho a ty się jeszcze zastanawiasz czy się z nim umówić?
- Nooo... w zasadzie tak.
- Dalej pisz do niego, że chcesz się umówić.
Rozmawiałyśmy jeszcze chwilę o Piterze - tak miał na imię przystojniak Jess - kiedy do pokoju wszedł nieśmiało Nath.
 - Cześć.
Nie dostał odpowiedzi. Usiadł po przeciwnej stronie łóżka, na którym siedziałyśmy.
- Natalia.
Podniosłam wzrok aby na niego spojrzeć. Czego on może jeszcze chcieć ?
- Tak ?
- Możemy chwilę porozmawiać... sami?
Spojrzałam na Jess, dziewczyna skinęła delikatnie głową dając mi do zrozumienia, że mam się zgodzić. Bądź co bądź była jego siostrą i z pewnością rozmawiali.Wiedziałam, że mogę polegać na niej, po za tym nie miałam nic do  stracenia. Zgodziłam się porozmawiać z Nathanem i wyszliśmy do jego pokoju.
- Okey, o czym chciałeś rozmawiać?
- O... o nas..
Jakich znowu NAS ?! Przecież nie ma żadnych NAS!
- Co proszę ?
- No może źle się wyraziłem. - zamilknął na chwilę próbując ułożyć to co ma mi do przekazania - Chodzi mi o całą tą sytuację między nami, chcę żeby wszystko było jasne.
- Ja też bym tego chciała ale ty za każdym razem zachowujesz się inaczej. Raz jesteś arogancki, raz próbujesz mnie poderwać innym razem pokazujesz, że potrafisz być wrażliwy. Po wiedz mi czego tak na prawdę chcesz?
- Chcę być twoim przyjacielem, nic więcej. Ale stare nawyki są ode mnie silniejsze. Nie potrafię sobie z tym poradzić. Pamiętasz jak kiedyś powiedziałaś mi, że to nie jest wyjście, że muszę z tym skończyć i nie łamać serc niewinnym dziewczyną? Od tamtej pory nie skrzywdziłem żadnej  dziewczyny.
- Z jednym małym wyjątkiem.
- Tak, i wiem, że zwykłe " przepraszam " tutaj nie wystarczy. Chcę, żeby między nami było wszystko okey ale ... nie potrafię...
- Jak już się zastanowisz czego chcesz to przyjdź. Na razie składam broń, niechę walczyć ale przyjaźnić się też nie mam zamiaru.
Wyszłam z pokoju, i poszłam prosto do Jess. Opowiedziałam jej dosłownie wszystko, nie miałam już siły do tej sytuacji tego jest dla mnie zbyt wiele...

-----------------------------------------------------------------
 Święta, święta i ... 21 rozdział gotowy ! ;D
Stworzony co prawda " na raty " ale za to z pomocą
                                                    The Wanted i Wodr Of Mouth <3
                                  Tak, tak pod choinką znalazłam własnie taki c
udowny prezent ;DD



Pochwalcie się co dostaliście od Mikołaja ? xd
Mam takie pytanie i jest ono dość ważne, oczywiście 
dotyczy opowiadania. A mianowicie: jak sądzicie czy Natalia powinna
być z Musem czy może z Nathanem, a może powinna zostać sama ?
Czekam na wasze odpowiedzi w komentarzach ;DD
Do następnego ENSay ;**



P.S jeśli chcecie być powiadamiani o kolejnych rozdziałach 
zostawcie swój nick z tt lub email ; )

wtorek, 17 grudnia 2013

Rozdział 20 - Czy ktoś pamięta ...?

 Obudziłam się z okropnym bólem głowy, nie miałam siły poruszyć żadną częścią ciała. Kiedy udało mi się wreszcie otworzyć oczy i wszystkie piksele stworzyły jeden obraz, ujrzałam pomieszczenie przypominające salon Lauren po przejściu tornado. Z miejsca, w którym leżałam a była to kanapa widziałam stojące obok fotele a na nich: Margharet tulącą się do Dan'a, oczywiście spali. Wokół walało się pełno śmieci, butelki po alkoholu, jedzenie nawet części garderoby. Poczułam, że mam tyle siły aby się podnieść, ruszyłam prawą ręką aby się na niej podeprzeć. Udało się! Niestety nie na długo, zaraz po moim sukcesie upadłam z powrotem na kanapę, głowę miałam tak ciężką i obolałą, że nie utrzymałabym jej ani ułamka sekundy dłużej. Poczułam że powierzchnia pode mną jest zbyt ciepła jak na kanapę a jej kształt jest nierównomierny i co dziwniejsze porusza się! o.O Może to tylko halucynacje wywołane zbyt dużą ilością alkoholu? Postanowiłam to sprawdzić a to wiązało się z ponownym podniesieniem głowy. Tym razem udało mi się tego dokonać, podniosłam się na rękach, nie otwarłam oczu bo bałam się, że wszystko zacznie wirować, usiadłam, odczekałam chwilę aż przestanie mi się kręcić w głowie na tyle żebym mogła otworzyć oczy. Jednak kiedy je otworzyłam pomyślałam, że mój wzrok nie rejestruje jeszcze dobrze obrazu. Na kanapie chrapał sobie smacznie Nathan.Nie umiałam sobie przypomnieć jak się tu znaleźliśmy, mogłam tylko liczyć na to, że on też nie będzie nic pamiętał. Wiedziałam, że muszę się stamtąd jak najszybciej zbierać, ktoś nas mógł zobaczyć. Delikatnie, starając się nie obudzić Sykesa, wstałam z kanapy i trzymając się jej oparcia, udałam się do kuchni.Znalazłam w szafce szklankę i nalałam do niej wody, wypiłam chyba z 3 takie szklanki i uświadomiłam sobie, że muszę iść do toalety. Na moje nieszczęście z łazienki znajdującej się na dole ktoś urządził sobie sypialnię i zmuszona byłam wdrapać się na górę. Tam na szczęście nikt nie spał. Gdy załatwiłam swoje potrzeby i umyłam dłonie oraz twarz, spojrzałam w wiszące na ścianie lustro.
- Ja pier... jak ja wyglądam! - powiedziałam do siebie.
Wyglądałam tragicznie. Zeszłam na dół do kuchni, w której siedziała już Lauren.
- Jak się czujesz? - zapytała.
- Bywało lepiej - uśmiechnęłam się - Genialna impreza, Lauren. Świetnie się bawiłam.
- Pamiętasz coś? Ja nie jestem w stanie przypomnieć sobie początku.
Zaśmiałyśmy się obie a do pomieszczenia wszedł Muss.
- Hej dziewczynki ?
- Cześć Musi .
Chłopak doczłapał się do krzesła i usiadł na nim.
- Chcesz wodę ? - zapytałam.
- Czytasz w moich myślach.
Uśmiechnęłam się i podałam przyjacielowi butelkę wody. Oparłam się o blat obok niego. Odkręcił butelkę i pochłoną całą jej zawartość.
- Lauren, impreza była genialna. - powiedział kiedy skończył pić. - szkoda tylko, że nie pamiętam większości wieczoru.
- Czemu mnie to nie dziwi Mus ?

Po jakiś dwóch godzinach wszyscy już doszli do siebie i większość ludzi poszła do domu. Wraz z moją paczką postanowiliśmy zostać i pomóc Lauren trochę to ogarnąć. Nie tyle chciałam być miła co wolałam, nie spotkać się z rodzicami jeszcze przez kilka godzin. Tak mniej więcej wyglądał mój pierwszy dzień nowego roku. Wieczorem leżąc w łóżku doszłam do wniosku, że był to bardzo emocjonujący rok , tyle nowych rzeczy się wydarzyło. W życiu bym nie pomyślała, że w ciągu kilku miesięcy uda mi się spełnić tyle moich marzeń na raz: Londyn, szkoła, przyjaciele, konkurs... Taa konkurs co wiąże się z Nathanem.. nadal nie wiem co się wydarzyło w nocy, muszę z nim porozmawiać ale jeśli nic nie pamięta to tylko pogorszę sytuację, więc najpierw pogadam z dziewczynami ... Z takimi przemyśleniami odpłynęłam w krainę sennych marzeń.

 Rano obudził mnie przeraźliwy dźwięk budzika. Już odzwyczaiłam się od wstawania przed wchodem słońca. No cóż, czas wracać do szkolnego życia.
- Rozpoczynamy Nowy Rok. - powiedziałam do siebie.
Z trudem opuściłam cieplutkie łóżeczko i podeszłam do kona aby je odsłonić. Co prawda nic to nie dało, nie dość, że było ciemno, to jeszcze wszystko było przysłonięte gęstą mgłą i tylko łuna lamp ulicznych przebijała się przez nią. Westchnęłam i podeszłam do krzesła, na którym wisiały ciuchy przygotowane na dziś. Były to buty i sweterek kupione w Zakopanem i jakieś jeansy. Jak zwykle, ubrałam się, umalowałam, nie zjadłam śniadania a po drodze na przystanek spotkałam  Marg. Całą drogę do szkoły rozmawiałyśmy o Sylwestrze.
- Jejku, było genialnie. Ja chcę jeszcze raz!- zachwycała się moja przyjaciółka.
- Takk!! A jak tam twój Dan?
- Dan jest jest cudowny.- rozmarzyła się. - Muszę podziękować chłopakom, że go zabrali na imprezę. Ej laska, a Ty z kim balowałaś? Hym?
* Upss! Chyba wie więcej niż ja pamiętam* Może to dobra okazja żeby się czegoś dowiedzieć...
- Ze znajomymi: Kamilką, Lis,Musem, Jess i ...
- I?
* Chyba wie *
- ... jej bratem. - dokończyłam.
Spojrzałam na przyjaciółkę, jej twarz wyrażała tysiące emocji. Oczy miała jak piłeczki ping-pongowe. Po kilku długich sekundach znów zaczęła oddychać i odzyskała mowę.
- Ty tańczyłaś z tym playboyem !?- wykrztusiła ważąc dokładnie każde słowo.
- My tylko... tańczyliśmy.
- I...
*Skąd ona wie, że jest ciąg dalszy?* Wypuściłam resztki powietrza z płuc.
- I dalej już nie pamiętam, jak rano się obudziłam to spał obok na kanapie, po za tym ty też nie byłaś grzeczna. - wyrzuciłam z siebie jednym tchem.
- Ale on...ehh... już nie pamiętasz jak cię potraktował? Jak wtedy cierpiałaś? Teraz dajesz mu satysfakcję, że wygrał.
- Wiem. On ciągle traktuje mnie jak zwykłą szmatę. Ale byłam już pijana i myślałam, że jak raz z nim zatańczę to się odwali. - chyba dopiero teraz zaczynałam rozumieć co zrobiłam. Kompletna idiotka.
- I co odwalił się?
- Nie pamiętam...
-Brawo.
- Proszę tylko nie mów nic Mussowi, on się wścieknie.
-Okey. Nic mu nie powiem. Sama to zrobisz.
Spojrzałam na nią z rezygnacją. Tak czy inaczej Mus się dowie.
- Dobra ale jak już będę wiedziała co się dalej wydarzyło.
- Okey. - zamyśliła się - Swoją drogą to trochę dziwne, że zawsze bardziej boisz się reakcji Musa niż rodziców.
- No cóż...
Obie zaczęłyśmy się śmiać. Do długiej przerwy poprawił nam się już całkowicie humor. Jednak nadal nie miałam pojęcia co działo się na imprezie. Przez pierwsze lekcje starałam się przypomnieć sobie cokolwiek, jednak bezskutecznie. Podczas długiej przerwy, na stołówce byłyśmy pierwsze z Kamilą, postanowiłam skorzystać z okazji i zapytać czy może ona coś wie. Streściłam jej całą historię i modliłam się żeby opowiedziała mi ciąg dalszy. Przyjaciółka przyjęła tą informacje podobnie jak Margharet. Z tym, że ona wiedziała nieco więcej.
- Więc tak. Widziałam jak razem tańczyliście przez kilka piosenek. Nie wiedziałam czy mam do was iść ale stwierdziłam, że wiesz co robisz...
- No właśnie nie wiedziałam...
- No tak... Później usiedliście razem na kanapie i zaczęliście rozmawiać i żartować jak gdyby nigdy nic.
Podparłam głowę rękoma, bałam się co jeszcze od niej usłyszę.
- Poszłam tańczyć z koleżanką i straciłam was z pola widzenia. Dopiero rano z tobą rozmawiałam.
Przez kilka sekund milczałam przyswajając wiadomości. Nadal nie wiedziałam co jeszcze się wydarzyło. Chyba będę musiała zadzwonić do Jessici i poprosić ją, żeby pogadała z Nathanem.
- Dzięki skarbie. Bardzo mi pomogłaś.
- No ja nie wiem czy tak bardzo. Co teraz zrobisz?
- Będę liczyła na cud albo, że kosmici porwą Sykesa i raz na zawsze będę miała  spokój.
- Hymm... ja by, raczej liczyła na to pierwsze.
Chwilę później dołączyli do nas: Lisa, Mus, Marg i Luis. Mus był dziwnie cichy i zamyślony. Chyba Marg mu powiedziała. Posłałam dziewczynie znaczące spojrzenie, ta dyskretnie zaprzeczyła. Ocenami to mój przyjaciel by się nie przejmował, a gdyby myślał nad nowym układem tanecznym to skakał by po podłodze i wymyślając nowe kroki. Więc o co mu chodzi? W końcu usiadł obok mnie.
- Hej.
- Cześć Musi, co jest?
-Nic, nic. Chciałem się zapytać czy dalej potrzebujesz moich korepetycji ?
- Miałam cię o to prosić.- uśmiechnęłam się.
- To co może dzisiaj wpadnę do ciebie? Chyba, że masz inne plany.- rozluźnił się trochę.
-Nie, nie mam. Możesz wpadać.
- Świetnie, to jak zwykle o 18 ?
- Pasuje.

 Kolejną lekcją były zajęcia ze śpiewu, pierwsze z Sykesem dzisiejszego dnia. Przez całą lekcję spojrzał na mnie może ze trzy razy, cieszyłam się, że nie więcej. Po zajęciach Pani Simpsons poprosiła nas o pozostanie.
* Świetnie, konkurs, zapomniałam. *
- Słuchajcie, musimy się zabrać do pracy. Konkurs, co prawda, odbędzie się dopiero w kwietniu ale utwór już musimy zacząć przygotowywać. Postanowiłam, że spotkamy się jutro i wybierzemy piosenkę.
Przez cały czas kiedy mówiła, chodziła po sali teatralnie wymachując rękami, jak to miała w zwyczaju i prawie nie zwracała na nas uwagi. Tym razem dla odmiany Sykes lampił się na mnie jak na ósmy cud świata. *Chyba jednak coś tam pamięta.*
Kiedy nauczycielka skończyła i pozwoliła nam wyjść, szybko ruszyłam do wyjścia ale chłopak i tak mnie dogonił.
- Zaczekaj.
Złapał mnie za ramię aż przeszedł mnie prąd. Nie miałam już możliwości ucieczki i zatrzymałam się, odwróciłam a mój wzrok spotkał jego ciemnozielone oczy.
- Fajnie, że znów będziemy razem śpiewać - ciągle się uśmiechał, on ma humory jak baba w ciąży - Jak ci się podobała impreza sylwestrowa?
- No eemmm... fajnie było.
- Fajnie? Było genialnie. Po za tym super się z tobą tańczyło.
- Yy... dzięki.
- Myślałem, że dłużej będziesz się gniewać. - znowu jest zarozumiały.
- Ja się wcale nie gniewam.Obraziłeś mnie i potraktowałeś jak ostatnią... ehh nieważne. Nadal mi nie przeszło i w najbliższym czasie nie przejdzie.
- Tak? To czemu się ze mną bawiłaś i piłaś ze mną ?
* Cholera jasna, pamięta więcej niż ja! *
- Po pierwsze byłeś wstawiony a po drugie tylko tańczyliśmy!
- Czyżby? - poruszał brwiami, uśmiechnął się i odszedł wesołym krokiem zostawiając mnie samą na szkolnym korytarzu.


--------------------------------------------------------------------------
To już 20 rozdział ! ;DD 
Jeejku nie myślałam, że aż tyle mi się uda napisać i że będziecie czytać ;p 
Ocenę rozdziału pozostawiam Wam.
I przepraszam, że tak długo musieliście czekać.
Jak zwykle pomógł mi Eminem i jego nowa płyta ;DD
Jak wasze przygotowania do świąt ?
Pierniczki upieczone ? ;DD

Zapraszam do czytania i do następnego ! xd
Czytanie waszych opowiadań nadrobię w najbliższym czasie ; )

Wasza ENSay ! xx

niedziela, 24 listopada 2013

Rozdział 19 - Nowy rok, te same problemy ...

 Siedziałyśmy już od dobrej godziny u Kamili w pokoju: ja, Margharet, Lisa, Jess i oczywiście Kamila. Musiałyśmy się przygotować na dzisiejszą imprezę sylwestrową. Wczoraj byłyśmy na zakupach  z Lisą i Jess, kupiłyśmy śliczne kreacje i dziś w nocy możemy szaleć. Kamila  zajmowała się makijażem i właśnie kończyła robić make-up Marg a ja robiłam dziewczyną fryzury i właśnie prostowałam włosy Lisie. Co prawda nie jestem w tym jakoś specjalnie uzdolniona, przydała by się tu Patrycja ze swoim sprzętem fryzjerskim i tą swoja lokownicą ;) Ciekawe jak ona będzie się dziś bawić, wczoraj mówiła, że idzie do koleżanki z klasy. Po jakiś dwóch godzinach czyli o koło 19:00 byłyśmy już w pełni gotowe na imprezowanie, musiałyśmy jeszcze zabrać chłopaków po drodze do Lauren, u której odbywa się impreza. Nasze sylwestrowe kreacje prezentowały się świetnie:

kreacja Kamili

kreacja Natalii

kreacja Lis

kreacja Marg


kreacja Jess



Po wyjściu z domu Kamili udałyśmy się w kierunku głównej ulicy gdzie miałyśmy spotkać się z chłopakami. Już po kilku metrach doszłam do wniosku, że szpilki nie należą do najwygodniejszych butów i jeszcze przed północą się ich pozbędę.
- Dziewczyny ! Już nie mogę się doczekać tej imprezki !! - cieszyła się Marg.
- Ta noc będzie należeć do NAS !- wołała Lisa.
Cholernie cieszyłyśmy się na tą imprezę chociaż oznaczało to koniec wolności bo już za 2 dni znów idziemy do szkoły. Całą drogę oczywiście śmiałyśmy się i śpiewałyśmy a kiedy doszłyśmy na miejsce trzeba było czekać na chłopaków bo oczywiście byli spóźnieni. Jess wydawała mi się odrobinę spięta, chciałam się spytać o co chodzi ale w tej chwili zatrzymało się koło nas jakieś auto i wyskoczyli z niego Luis, Mus i jeszcze jeden chłopak, którego nie znałam.
- No witam moje piękne panie. - przywitał się Mus.
- Zapraszamy - wskazał na pojazd - nie będziecie przecież na imprezę jechały autobusem. - powiedział Luis.
- Skąd wytrzasnęliście tą furę? - zaciekawiła się Marg.
- Od tego tu właśnie przyjaciela Dan'a. - chłopacy wskazali dłońmi chłopaka stojącego obok.
- Cześć Dan. - powitałyśmy go chórkiem, od razu wpadł w oko Marg.
- No wsiadajcie nie marudźcie dziewczyny. - poganiał nas Luis.
Posłusznie wsiadłyśmy do środka, ledwo co się zmieściliśmy ponieważ auto było 5 osobowe a nas było 8 ... mi przypadło miejsce na kolanach Mussa. Jakoś dojechaliśmy na miejsce, wysiedliśmy z auta i udaliśmy się do domu Lauren. Dziewczyna otworzyła nam drzwi po pierwszym dzwonku i weszliśmy do domu, w którym było już pełno ludzi i głośno grała muzyka.
- Cześć wszystkim! Ciesze się, że przyszliście.
- Hej Lauren. Fajnie, że nas zaprosiłaś.
Wymieniłyśmy się z dziewczyną buziakami i przytulańcami a ona zaprosiła nas do środka. Weszliśmy do dużego salonu gdzie tańczyła już grupa ludzi, pozostali siedzieli na kanapie i rozmawiali w różnych częściach pokoju. Stałyśmy z Kamilą zastanawiając się od czego zacząć natomiast stojąca niedaleko nas Jess nerwowo rozglądała się po pomieszczeniu. Znów nie dane mi było z nią porozmawiać bo Kamila pociągnęła mnie za rękę do stolika z alkoholem. Po jakiejś godzinie impreza rozkręciła się na całego. Wszyscy tańczyli i wygłupiali się. Starałam się odnaleźć w tłumie Jess niepokoiło mnie jej wcześniejsze zachowanie. Znalazłam ją w kuchni, nadal była poddenerwowana.
- Tu jesteś! Wszędzie cię szukam.
Dziewczyna aż podskoczyła na krzesełku.
- aaa...ehemmm... tak tu jestem. - była dziwnie spięta.
- Coś się stało ? Jakoś dziwnie się zachowujesz ? - przyglądałam się przyjaciółce, dziewczyna jeszcze bardziej się spięła.
- Niee.. wszytko jest w porządku...
- Na pewno?
- Tak..tak..
Nagle zrobiła się jeszcze bardziej nerwowa. Zaczęła przeczesywać palcami włosy.
- Chodźmy może zatańczyć, co ? - zaproponowała i nie czekając na moją odpowiedź pociągnęła mnie za rękę.
- Eeee Jesica co się z tobą dzieje? - spytałam kiedy byłyśmy już w salonie, znów rozglądała się nerwowo. Utkwiła wzrok w jakimś punkcie znajdującym się za mną i westchnęła z rezygnacją.
- Powinnam była powiedzieć ci o tym wcześniej ...
- O czym ?
- Pewnie mnie udusisz ale dowiedziałam się o tym dopiero dziś i nie chciałam psuć ci imprezy bo wiedziałam jak ci na tym zależy.
- Ale o co chodzi Jess!
Znów westchnęła.
- Mój brat tutaj jest .
Zmroziło mnie. Myślałam, że to jakiś kiepski żart. Znów on, tego już za wiele wszędzie Sykes. Przecież Londyn to wielkie miasto i dziś jest pewnie ze sto innych imprez a on musiał właśnie wybrać tą na której ja jestem. Gdybym mogła to bym go udusiła.
- Natalia... - zaczęła niepewnie blondynka.
- Wszystko w porządku, muszę przywyknąć do tego, że na każdym kroku spotykam twojego brata.
- Naprawdę nie wiedziałam.
- Wiem skarbie, nie jestem zła na ciebie, dobrze że mi o tym powiedziałaś, będę go unikać.
- Ale on właśnie tu idzie.
Do tego da się przywyknąć, chyba...
Odwróciłam głowę i zauważyłam Nathana wyłaniającego się z tłumu tańczących, szedł w naszym kierunku.
- Cześć dziewczyny.
- Cześć. - mruknęłam
- Miło was widzieć, nie wiedziałem, że tu będziecie.
- Też nie wiedziałam, że się spotkamy i miałam nadzieję, że do końca roku już się nie zobaczymy. - powiedziałam z powagą.
Chłopak starał się ukryć uśmiech.
- Tak... amm może ...- zawahał się - to ja już może pójdę. - dokończył i odszedł pośpiesznym krokiem.
- Chodź się napić. - zaproponowała Jess.
Przytaknęłam i udałyśmy się po drinki. Przy stole z prowiantem spotkałyśmy Musa.
- Co macie takie miny jakbyście ducha widziały ?
Zmroziłam go wzrokiem.
- Nieee... chyba mi nie powiesz, że ... Jess?
Pokiwała twierdząco głową.
- Ooo w takim razie przydadzą się drinki sporządzone według specjalnej receptury Musa.
Chłopka podał nam szklanki. Nie wiem, co on tam zmieszał ale było cholernie mocne. Kiedy już wypiliśmy poszłam z nim zatańczyć. Co prawda daleko mi do jego zdolności tanecznych ale całkiem nieźle mi szło. Po tym jak przetańczyliśmy kilka piosenek poszłam poszukać dziewczyn żeby trochę poplotkować. Znalazłam Lise i Kamile siedzące na schodach. Podeszłam do nich.
- Hej dziewczynki. Jak tam?
- Siadaj. Z kim balowałaś?
- Tańczyłam z Musem.
- To super.
Przyjaciółki wymieniły porozumiewawcze spojrzenia.
- Skarbie - zaczęła Kamila - tylko się nie denerwuj, widziałyśmy Nathana .
- Wiem, że tu jest rozmawiałam z nim.
Nie ciągnęłyśmy już dalej tego tematu.
- Ey, widziałyście może Marg ? - spytała Lisa.
- Tak tańczy z Dan'em.
Spojrzałyśmy w ich stronę. Mimo iż piosenka była dość szybka para przytulała się.
- No to mamy nową parę. - zaśmiała się Kamila.
- Znając Marg to jutro już nie będzie pamiętała jak miał na imię.
- Oj zostawmy ich, lepiej chodźmy się napić bo jakoś straszne chce mi się pić.
- Tak strasznie tu gorąco. - przyznała Lisa.
Około północy szłam do toalety i zauważyłam, że Marg razem z Danem wchodzą po schodach na piętro. Wydało mi się to odrobinę dziwne zważywszy na to jak się wcześniej przytulali. Poszłam za nimi. Weszli na górę i zaczęli się całować, już miałam wracać żeby im nie przeszkadzać ale właśnie w tej chwili chłopak szepnął coś na ucho mojej przyjaciółce ona uśmiechnęła się i udali się w głąb korytarza. Ruszyłam za nimi, zatrzymałam ich dopiero pod drzwiami do jakiegoś pokoju. Nie trudno było się domyślić po co tam idą.
-  Przepraszam was na chwilkę. - powiedziałam stając pomiędzy nimi. - Pozwolisz Dan, że na chwilę porwę Marg?
Nie czekając na odpowiedź odciągnęłam na bok lekko już wstawioną dziewczynę.
- Margii co ty wyprawiasz? Chyba masz już dość.
- Daj spokój kicia. Chcieliśmy tylko... pogadać w spokojnym miejscu. - uśmiechnęła się łobuzersko.
- Już ja wiem jak by się ta wasza rozmowa zakończyła.
Sprowadziłam ją na dół co nie było łatwe bo nie tylko Margharet miała już zachwiania równowagi. Z trudem posadziłam ją na krześle w kuchni.
- Będziesz już grzeczna ?
- Ja zawsze jestem grzeczna. -  uśmiechnęła się.
- Taa, tak jak ja. - mruknęłam - Mogę cię tu zostawić i iść do toalety ?
- Jasne.
- Tylko... nie pij już.
Po powrocie, tak jak się spodziewałam Marg już nie było w kuchni. Sama jej przecież nie upilnuje, mam tylko nadzieję, że nie zrobi nic głupiego. Sięgnęłam po butelkę wódki stojącą na kuchennym blacie i czysty kieliszek, nalałam do niego trunku i pochłonęłam zawartość, kiedy nalewałam kolejny ktoś stanął obok mnie. - Sama dwa kieliszki na raz, bez popitki ? To na uspokojenie czy z samotności? - odezwał się wesoły głos.
Nie znoszę takich natrętnych kolesi, odwróciłam się żeby go spławić. Jednak kiedy spojrzałam na chłopaka miałam ochotę wypić jeszcze jednego.
- Co ? Znów ty? - jęknęłam z rezygnacją.
- Tak, Nathan Sykes we własnej osobie. - dopowiedział dumnie.
- Wstawiony Nathan Sykes. - poprawiałam.
- A ty co może trzeźwa? - droczył się.
- Przynajmniej nie nawalona. -  jeszcze, pomyślałam.
Chłopak wyciągnął mi z dłoni butelkę i nalał jej zawartość do dwóch kieliszków, następnie podał mi jeden z nich.
- To po jednym ? - zrobił maślane oczka.
- A odczepisz się jak się z tobą napiję?
- Pomyślimy.
Wzięłam od niego kieliszek, co miałam do stracenia, rano i tak nie będzie już nic pamiętał. Wypiliśmy nasze napoje. Chwilowo zakręciło mi się w głowie, chyba już trochę za dużo jak na dziś.
- Może zatańczymy?
- Miałeś się odczepić?
- Powiedziałem, że się nad tym zastanowię. - poruszył brwiami - To jak ?
- No dobra. - zgodziłam się.
Chciałam iść za chłopakiem do salonu ale po pierwszym kroku odezwała się grawitacja, na szczęście Nath mnie złapał. Chwycił mnie za rękę i poszliśmy do salonu gdzie wszyscy tańczyli. Znaleźliśmy jeszcze kawałek wolnego miejsca i zaczęliśmy tańczyć, nic nie mówiliśmy ale nasze dłonie cały czas były splecione. Jak na to, że oboje byliśmy już nieco pijani to całkiem nieźle nam szło. Po przetańczeniu kilku piosenek podszedł do nas Mus.
- Teraz moja kolej.
Zgrabnie odbił mnie Sykesowi i tyle widziałam chłopaka. Z Musem tańczyło się o wiele inaczej .
- Aż tak się spiłaś, że nie wiesz z kim tańczysz ?
 To była ostatnia rzecz jaką pamiętam z sylwestrowej nocy.


-----------------------------------------------------------------------------------------
Witam, witam
moich czytelników!
Tak wiem, wiem rozdziały nie pojawiają się
regularnie ale staram się pisać w każdej wolnej chwili. xd
Wybaczcie.
W święta postaram się dodawać częściej ;D
Własnie święta ! To już za miesiąc !!
Macie już prezenty dla bliskich?
Czy to jeszcze za wcześnie? Pewnie tak ;p
Święta, świętami a ja czekam na opinie o rozdziale
w komentarzach  xd
Macie już swoje płyty WOM ?
Ja niestety jeszcze nie ;//
Jeśli chcecie być informowani o kolejnych rozdziałach to piszcie
w komentarzach w jaki sposób mam was informować. Na TT , na e-mail
przez FB czy jakikolwiek inny sposób.  Zostawiajcie też linki sowich blogów ; )xx
No to do następnego
Wasza
ENSay !

poniedziałek, 11 listopada 2013

Rozdział 18 - Ciągle płacę, za błędy przeszłości...

 Do końca roku zostały tylko 3 dni a ja nadal nie wiem jak będę go świętować. Dziś jestem umówiona z moją paczką w naszym stałym miejscu w parku przy stadionie na którym Muss ma dziś jakiś mecz. Jeszcze nie przestawiłam się na Londyński czas i ciągle jestem godzinę do tyłu więc szybko się naszykowałam, spakowałam do torby wszystkie prezenty świąteczne dla przyjaciół i wyciągnęłam z szafy taki zestaw ciuszków.
 

 Wyszłam z domu, spojrzałam na zegarek miałam jeszcze 40 min ale zanim dotrę na miejsce pewnie i tak będę spóźniona. Ruszyłam w kierunku przystanku, zazdroszczę tym co mają skuter lub samochód nie muszą czekać i marznąć na przystankach. Chociaż jak na tą porę roku to nie jest najgorzej śniegu leży zaledwie cieniutka  warstwa i to tylko w miejscach gdzie nikt nie chodzi ani nic nie jeździ. Dziwnie się czułam wychodząc bez grubej zimowej kurtki, w Polsce bym już zamarzła a tu nie było najgorzej wystarczyła jesienne kurteczka.
 Kiedy znalazłam się już w parku zlokalizowałam moich przyjaciół bez problemu, było ich widać a raczej słychać z daleka.
- Witam, witam towarzystwo. - podeszłam do nich rozpościerając ramiona i uśmiechając się szeroko.
Jess od razu rzuciła mi się w ramiona. Z dziewczynami również przywitałam się " miśkiem " i buziakami w policzek.
- Gdzie chłopaki?
- Mają już rozgrzewkę przed meczem.
- To jak idziemy do nich ?
- Mamy jeszcze trochę czasu a miejsca na trybunach nie zabraknie. - odpowiedziała Lis.
- Czyli, że nie musimy się śpieszyć. - potwierdziła Kamila.
- Aha, no to mogę wykorzystać ten czas i ...- otwarłam moją torbę, wyciągając z niej starannie zapakowane paczuszki - Proszę.
Każdej z dziewcząt podarowałam odpowiedni pakunek. Przyjaciółki pośpiesznie otworzyły prezenty.
- Jejku to jest cudowne! - zachwycała się swoim prezentem Kamila.
- Zajebista koszula. Dzięki Nat. - powiedziała Marg.
Najwidoczniej wymyśliły mi kolejną ksywkę.
 Kiedy skończyły oglądać prezenty ruszyłyśmy w kierunku stadionu. Mus z pewnością liczył na naszą obecność, to jego pierwszy mecz w tym klubie i chcemy go wspierać. Kiedy doszłyśmy na miejsce trybuny świeciły pustkami. Nie był to jakiś super ważny mecz ale dla Musa z pewnością tak. Byłam tu już raz z moją paczką, wtedy akurat nikt nie grał ale było to dobre miejsce żeby wypić przyjacielskie piwko.
- Szybciej bo zaraz zaczną grać. - pośpieszała nas Lisa.
- Idziemy, idziemy.
- Co się tak ekscytujesz, miejsca nie braknie. - powiedziała Kamila rozglądając się.
Lisa przewróciła oczami a my posłusznie poszłyśmy za nią. Zajęłyśmy miejsca na trybunach i patrzyłyśmy jak piłkarze wchodzą na boisko. Musa było widać z daleka i to wcale nie dzięki lokom bo dziś związał je w coś w rodzaju kitka wyglądało to mega zabawnie. Rozpoznałam go po jego tanecznym i wesołym kroku, z pewnością był podekscytowany. Czekałyśmy aż się zacznie.
 Przez większą część meczu naszą uwagę skupiałyśmy głównie na gadaniu o graczach niż patrzeniu na piłkę. Szczerze mówiąc to tylko Kamila wiedziała jaki był wynik. A chłopcy byli całkiem nieźli, nie wiem czemu na nich nie zwracała uwagi może kogoś już ma? Trzeba się tego dowiedzieć.
Ostateczny wynik meczu była taki 3:2 dla drużyny w której grał Mus. Oczywiście nie obyło się bez specjalnego tańca radości Musa i Luisa, który też grał razem z nim. Po meczu chłopcy wdrapali się do nas na trybuny.
- Hej dziewczynki jak tam? - powitali nas chłopacy.
- Hej, hej.
- Witamy zwycięzców!
- No ba! Gdyby nie ja to byśmy przegrali. - żachnął się Mus.
- Taa jasne. Jeszcze powiedz, że sam wygrałeś ten mecz.
- No cóż...
- Dobra, dobra później się będziecie kłócić, kto miał większy udział w meczu. - odezwałam się.
- Ooo! Natalia. - Mus mnie wreszcie zauważył.
- Jak miło, że wreszcie dostrzegłeś moją obecność.
Chłopak podszedł do mnie, pociągnął za rękę zmuszając żebym wstała i mocno mnie przytulił - jak ja się za nim stęskniłam - później niespodziewanie podniósł mnie i zakręcił się wokół własnej osi i wreszcie postawił mnie na ziemi. Lubie się z nim wygłupiać i przytulać ale lepiej się czuje mając grunt pod nogami, ufam mu ale kiedyś może nie utrzymać moich zbędnych kilogramów.
- Ludzie starczy tych czułości. - powiedziała Marg.
- Jak chcecie pobyć trochę sami to my możemy sobie iść. - zażartował się Luis.
Zaczęliśmy się śmiać, tylko Lisa jakby posmutniała. Mus podszedł z powrotem do przyjaciela.
- O siostra tu jesteś. Cześć wszystkim! - usłyszeliśmy głos, nienależący do żadnego z nas.
Było już trochę ciemno i widziałam tylko cień zbliżającej się postaci ale po tylu wspólnie spędzonych godzinach na sali prób bez trudu rozpoznałam kto jest właścicielem tego głosu. Parę sekund później przed nami stanął Sykes.
- No cześć... - mruknął Luis.
Nie wiem czemu ale zawsze kiedy pojawia się Nath atmosfera staje się napięta. Nie cierpię tego więc postanowiłam się stamtąd jak najszybciej zmyć.   
- Wiecie co ja już muszę iść.
- Pójdę z tobą, i tak idziemy w tym samym kierunku. - powiedziała Marg odwracając wzrok od chłopaka.
- Odprowadzimy was. - zadeklarował Luis - jest już późno nie możecie chodzić same po mieście. - szturchnął Musa w ramię. Mój przyjaciel jak zwykle na widok Sykesa zdenerwował się. Ruszyliśmy w stronę parku, Kamila i Lisa poszły z nami.


Perspektywa Nathana
Wychodziłem z szatni po meczu, co prawda przegraliśmy ale i tak mecz był super.Zobaczyłem jakąś grupkę na trybunach, było już ciemno, ale podczas meczu widziałem tam moją siostrę i jakieś dziewczyny. Podszedłem do nich z myślą, że będzie tam także Natalia, chociaż nie byłem pewien czy już wróciła z Polski. Jess nic nie chciała mi o niej powiedzieć. Będąc bliżej nich usłyszałem jakieś śmiechy i głos mojej siostry.
- O siostra tu jesteś. Cześć wszystkim!
Nagle zrobiło się dziwnie cicho i wzrok wszystkich spoczął na mnie. Co ja znów zrobiłem? No tak Natalia na pewno powiedziała swoim przyjaciółką o całej sytuacji jednej, drugiej i kolejnej...
Chwilę później usłyszałem jej cudownie brzmiący głos, którego już dawno nie danie było mi słyszeć. Niestety powiedziała, że musi iść... ale wiedziałem, że to tylko wymówka. Dwie minuty później zostałem sam z moją siostrą.
- Zajebiście brat, znów wszystko pieprzysz.
- Przecież nic nie zrobiłem. -broniłem się choć dobrze wiedziałem, że nie mam racji.
- Ochh... doskonale wiesz, że cie nie lubią. Zresztą nie dziwię im się...
Odwróciła się i ruszyła w kierunku, w którym poszli pozostali.
- Hej! Zaczekajcie ! Idę z wami !
I tak oto zostałem sam.
Nawet moja siostra się na mnie wypięła. Ciągle płacę, za błędy przeszłości.
Nie pozostało mi nic innego jak iść się upić...

Perspektywa Natalii
 Szliśmy w milczeniu, postanowiłam nie robić dramy i rozluźnić sytuację. W końcu ON tylko przyszedł do nas i się przywitał ale na mnie zadziałało to jak płachta na byka. Po prostu musiałam stamtąd pójść.
- Ey ludzie co taka grobowa cisza? - spojrzeli na mnie jak na wariatkę ale przywykłam już do tego - Wygraliście mecz trzeba to jakoś uczcić, no nie?
Oczy wszystkim rozbłysły i zaczęliśmy zastanawiać się, który klub czy bar będzie najlepszy. Miałam mieszane uczucia jak za każdym razem po spotkaniu Nathana ale nie dawałam tego po sobie poznać. Zdecydowaliśmy się w końcu na niewielki bar znajdujący się zaraz przy parku. Doszliśmy do wniosku, że jak wejdziemy wszyscy to będzie to trochę dziwnie wyglądało i nic nam nie sprzedadzą więc wysłaliśmy najstarszą Kamile po prowiant a my zostaliśmy w parku. Usiedliśmy na ławkach i czekaliśmy na dziewczynę. Postanowiłam, że prezent dla Musa wręczę mu kiedy indziej bo sytuacja była trochę nietypowa, wyraz twarzy miał spokojny ale wiedziałam, że na prawdę uspokoi się za parę godzin jak będzie pewny, że nie spotkam już dziś Sykesa. Całą drogę od stadionu aż tutaj szedł obok mnie dotrzymując mojego ślimaczego kroku a teraz jeszcze usiadł obok mnie. On na prawdę musi się o mnie cholernie martwić.
- O Idzie nasza gwiazda! - zawołał Luis.
Wszyscy się odwróciliśmy. Zobaczyliśmy Kamilę niosącą " zakupy ". Luis podbiegł do niej i odebrał pakunek. Wszyscy się rozluźnili i atmosfera była taka jak zawsze. Pijąc tak zapominałam o sytuacji sprzed pół godziny i bardzo dobrze, ale żeby całkowicie zapomnieć o Nathanie potrzebowałam czegoś mocniejszego niż zwykłe piwo. Nie skupiałam się na rozmowie przyjaciół myślami byłam gdzieś indziej... Ale to zdanie usłyszałam bardzo dobrze.
- To co robimy z sylwestrem? - zapytała wesoło Marg.
- Nooo. Trzeba to jakoś uczcić. - potwierdził Mus.
 Uff.! Przeszło mu .
- No to organizujemy własną imprezę czy macie jakieś inne propozycje? - włączyłam się w rozmowę.
- Kojarzycie Lauren? - zapytała Lisa.
Przytaknęliśmy.
- Robi dość dużą imprezkę, zaprasza ludzi ze szkoły i innych znajomych...  - na twarzach moich przyjaciół powaliły się uśmiechy - ... zostałam na nią zaproszona i mogę zabrać moją paczkę. 
..............................................................................................................................................
Witam, witam !
Powstał kolejny rozdział . xd Choć mamy długi weekend
i planowałam dodać 2 rozdziały to wyszło jak zwykle ; )
Ale dodałam także ( wreszcie ) bohaterów xd
Wiem, wiem powinnam to zrobić na 
samym początku ale jestem tak zakręcona, że zrobiłam to
dopiero teraz ;p znajdziecie ich w zakładce u góry. ;D
Jeśli pojawią się jacyś nowi bohaterowie umieszczę ich tam od razu. Obiecuję ! xd
No to dziękują za przeczytanie rozdziału, za wsparcie i komentowanie.
Co prawda komentarzy nie pojawia się zbyt wiele ale wydaje mi się, że 
wiele osób czyta ale nie dzieli się swoją opinią. A szkoda ;x
Bo lubię czytać wasze komentarze. Jeśli nie chcecie się podzielić
waszymi wrażeniami to kliknijcie "czytam ".  ;DD
No to do następnego !
Wasza ENSay xx 

sobota, 2 listopada 2013

Rozdział 17 - Best Friends

 Byłam w parku, nagle do mnie podszedł. Uśmiechał się zawadiacko i tak uroczo, jak ten uśmiech mógł mi się wcześniej nie podobać? Czułam, że wszystko mogę mu wybaczyć. Tak właściwie co mam mu wybaczać? nic przecież się nie wydarzyło. Podszedł bliżej, czułam zapach jego perfum, ten uroczy zapach jego perfum... Za blisko. Sytuacja odwróciła się o sto osiemdziesiąt stopni. Przyciągnął mnie do siebie  a jego dłonie z moich bioder zjechały na pośladki. Uciekałam, zaczęłam krzyczeć i... otworzyłam oczy? Zamrugałam kilkakrotnie zagubiona i zdezorientowana, rozejrzałam się ... tak spałam, siedziałam właśnie w pociągu podążającym do tego cholernego Bukowa.
- Wszystko w porządku, córciu?
- Tak mamo, tylko coś mi się śniło.
- Coś niepokojącego? Za dużo horrorów wczoraj oglądałyście z Izą.
- Tak, tak na pewno masz rację. Daleko jeszcze?
- Za godzinę powinniśmy być na miejscu.
- Aha.
- Tak właściwie to gdzie się zatrzymamy, nasz dom jest już przecież wynajęty.
- U mojej przyjaciółki Ewy, wiesz która to.
Nie miałam ochoty już spać po tym moim dziwnym śnie. Wyjęłam z torby słuchawki i włączyłam muzykę. Patrzyłam przez okno, oczywiście było biało i nowe płatki śniegu spadały na ziemię wpatrzona w nie zaczęłam wspominać święta i tęsknić za rodzinką. Nie wiem kiedy znów ich zobaczę i kiedy znów będę w górach. Jeszcze dwa dni temu panował tam uroczy świąteczny nastrój siedzieliśmy przy wigilijnym stole i śpiewaliśmy kolędy i patrzyliśmy w ogień palący się w kominku. Później wszyscy otworzyli swoje paczki i cieszyli się z prezentów. W mojej paczce znalazłam książkę - horror tradycyjnie - cieplusie, wełniane, słodkie rękawiczki i tablet. Nie miałam problemu z odgadnięciem od kogo co dostałam. Miałyśmy jeszcze czas z Izą na małe zakupy więc mam już prezenty dla wszystkich przyjaciół. Oczywiście znalazłyśmy jeszcze chwilę na siedzenie na dachu i wspominanie starych czasów z Fabianem. Dziś rano szybko się spakowałam i wsiedliśmy w pociąg.
Jakieś półtory godziny później pociąg zatrzymał się na stacji i wszyscy zaczęli wstawać i iść do wyjścia zabierając ze sobą swoje walizki. Oczywiście" ludzi było jak na dworcu w Poznaniu "- jak ja to mówię, co prawda nie pomyliłam się zbyt wiele, byliśmy na dworcu kolejowym tyle, że nie w Poznaniu a znów we Wrocławiu. Stąd mieliśmy dalej jechać autobusem. Kiedy się do niego doczłapałam i znalazłam ostatnie wolne miejsce, jak zwykle z dala od mojej rodzinki. Usiadłam obok jakiegoś kolesia i wyjęłam z torby książkę.
- Co czytasz? - zapytał niespodziewanie.
- '' Sklepik z marzeniami " - odpowiedziałam.
- Czytałem, świetna książka. Uwielbiam Stephana Kinga.
- Szczerze mówiąc to pierwsza jego książka, którą czytam.
Zaśmiał się.
- Coś nie tak? - ominęło mnie coś czy jak.
- Nie wszystko w porządku tylko masz taki zabawny akcent, przepraszam.
Nie wiedziałam, że mam akcent a co dopiero, że mam zabawny akcent.
- Serio? Nawet nie wiedziałam, że mówię z akcentem. - spróbowałam się przestawić na polski i nie mówić z akcentem. - Teraz lepiej?
- Nie no nie przeszkadza mi to. - uśmiechnął się - Nie jesteś z Polski?
- Jestem ale mieszkam w Anglii. A teraz przyjechałam z rodzicami na święta do rodziny.
- No proszę. Mieszkasz w jakimś większym mieście?
- W Londynie.
- Wow! Super. Jak tam jest ?
- Tego nie da się tak po porostu opowiedzieć. - uśmiechnęłam się z rozmarzeniem - Tam jest świetnie, od razu zakochałam się w tym miejscu.
Rozmawialiśmy tak aż mój sąsiad musiał już wysiadać na swoim przystanku, dowiedziałam się jeszcze, że ma na imię Filip i mieszka niedaleko Bukowa jest bardzo sympatycznym i pozytywnym człowiekiem. Na koniec wymieniliśmy się jeszcze nickami na twitterze.
Po jakiś 30 min byliśmy już na miejscu. Jak tylko wjechaliśmy i zobaczyłam znak z napisem Buków miałam mieszane uczucia, nie wiedziałam czy się cieszyć czy płakać.
 Kiedy tylko weszliśmy do domu pani Ewy i dowiedziałam się gdzie będę spać usiadłam na łóżku i wyciągnęłam telefon. Już miałam pisać do Patrycji ale stwierdziłam, że lepiej będzie jak jutro zrobię jej niespodziankę. Tak dopiero jutro. Była już godzina 23 i byłam już zmęczona z resztą pewnie i tak ma gości. Rano zaraz po śniadaniu, którego i tak zjadłam niewiele, udałam się do pokoju przeszukać moją torbę wyjęłam z niej cieplutką bluzę i spodnie.


Po 15 min byłam gotowa do wyjścia, stojąc już przed domem przypomniało mi się o prezencie dla Patki, szybko się po niego wróciłam. Idąc przez miejscowość, w której mieszkało się te 16 lat powinno się mieć masę wspomnień ja niestety ich nie mam. No może kilka ale mało przyjemnych. Szybkim krokiem przemierzałam ulice, chciałam jak najszybciej znaleźć się przed domem mojej przyjaciółki. Kiedy skręciłam w ulicę przy której stał jej dom uśmiechnęłam się do siebie i pobiegłam pod drzwi, nacisnęłam dzwonek i czekałam aż drzwi się otworzą. Chwilę później ukazała się w nich mama mojej przyjaciółki. Przesympatyczna pani o długich kruczoczarnych włosach i ciemnej karnacji.
- Dzień dobry.
- Natalia witaj dziecko! Patrycja nic mi nie mówiła, że już jesteś w Bukowie.
- Nic jej o tym nie mówiłam. - uśmiechnęłam się.
- Ah, rozumiem niespodzianka . - mrugnęła do mnie porozumiewawczo - wjedź do środka skarbie, Patrycja jest u siebie w pokoju.
- Dziękuję.
Ściągnęłam pośpiesznie, kurtkę i buty, wzięłam paczuszkę dla Patki i poszłam do jej pokoju. Stanęłam pod drzwiami chwilę, zastanawiając się jak wejść, zapukać czy wejść po prostu. Postanowiłam, że wejdę jak gdyby nigdy nic i usiądę jak zwykle na swoim fotelu. Nacisnęłam energicznie klamkę, popchnęłam drzwi i weszłam do środka zamykając je za sobą.
- Cześć buraku. - rzuciłam na powitanie.
Patrycja zerwała się z mojego fotela w  którym wylegiwała się ze swoimi kotkami. Stała tak przez chwilę z otwartymi szeroko oczyma.
- Co ty tu.. jak ? ale .. czemu mi mendo jedna nic nie powiedziałaś! - krzyknęła i rzuciła mi się na szyję.
Jak ja się za nią stęskniłam, nie widziałyśmy się od wakacji, co prawda gadałyśmy na Skype ale to nie to samo. Przytulałyśmy się dobre 10 minut jak nie dłużej. Aż w końcu się ode mnie niechętnie odkleiła.
- Starczy tych czułości bo moja mama wejdzie i powie, że zaraz w ślinę pójdziemy.
Roześmiałyśmy się obie.
- Proszę. - podałam jej małe zawiniątko.
- Co to?
- Otwórz. - zachęciłam ją.
Ostrożnie oderwała misternie zawinięty kolorowy papier i wyciągnęła z niego małe pudełeczko, w którym znajdowały się srebrne bransoletki z zawieszkami w kształcie dwóch połówek serca.
Spojrzała na mnie uśmiechając się.
- Są śliczne. Ale czemu dwie?
- Jedna dla ciebie a druga dla najbliższej ci osoby. Podaruj ją komuś kogo na prawdę kochasz...
Nie dała mi dokończyć, znów się do mnie przytuliła.
-Ciebie kocham.- szepnęła.
Wyciągnęła jedną z bransoletek z pudełeczka i zapięła na moim nadgarstku.
-  Wiesz, że nie o to mi chodziło...
Pokręciła głową.
- Skoro jej nie chcesz to nie mam komu jej dać.
Większość czasu spędziłyśmy na  mówieniu jak bardzo tęskniłyśmy za sobą, co się wydarzyło i obgadywaniu wspólnych znajomych. Musiałam jeszcze pomolestować jej kotki, strasznie urosły ale nadal  rozrabiają. Opowiedziała mi co się zmieniło na tym zawsiówku i jak jest w nowej szkole.
- Wiesz nie ma tu nic specjalnego to nie Londyn...
-  Hej Miśka nie smuć się, wiem że to nie jest Londyn, nie będę cie pocieszać bo dobrze wiesz jak nie znoszę tej dziury. Mogę ci kotek tylko współczuć. Nawet nie wiesz jak bardzo bym chciała, żebyś była ze mną w Anglii.
- Ja też bym chciała być z tobą, tu czy w Anglii co za różnica. Brakuje mi ciebie.

Codziennie się z nią spotykałam, chodziłyśmy razem na spacery i jeździłyśmy do miasta odwiedzić stare śmieci, park, naszą ławkę. Dwa dni przed moim wyjazdem siedziałyśmy właśnie na tej ławce.
- Pamiętasz jak dwa lata temu siedziałyśmy tutaj i jechał twój kuzyn z...
- Wypowiedz to imię a cie uduszę! - zagroziła.
- Haha. No dobra już dobra chciałam tylko powspominać. Ciesz się, że nie chcę świętować rocznicy..
Zgromiła mnie wzrokiem.
- ... dobra już się zamykam.
- A co słychać u tego twojego Nathana? - odgryzła się.
- Przeginasz ..
Niby nie winny żart a przykre wspomnienia powróciły.
Westchnęłam.
- Co do Nathana ... miałam ci wszystko opowiedzieć...
- Mówiłaś mi .. nie musisz do tego wracać jeśli nie chcesz...
- Nie wiesz wszystkiego.. - ponownie westchnęłam i zaczęłam opowiadać wszystko od początku od mojego pierwszego dnia w szkole.

- Debil, idiota, jak on mógł... - powiedziała kiedy kończyłam.
- Daj spokój, było minęło nic tego nie zmieni.. - popłynęła mi łza po poliku.
- I jeszcze mi powiedz, że zapomnisz i wcale cie to nie boli...
Wzruszyłam ramionami i położyłam głowę na jej ramieniu.

Ostatniej nocy przed moim wyjazdem spałam u Patki, nie chciałam się z nią rozstawać, przez te kilka dni nie nadrobiłyśmy miesięcy rozłąki, nie chcę jej znów opuszczać. Nie wiedziałam kiedy znów się z nią zobaczę więc postanowiłam wykorzystać najbliższą okazję.
- Miśka śpisz już?
- Co? Nie.. nie śpię.
- To dobrze. - oświeciłam światło.
- Nie po oczach  - skrzywiła się.
- Nie marudź. Wstawaj.
- Już, już dobra wstaję.
Westchnęła z rezygnacją widząc mój szeroki uśmiech mówiący "  wpadłam na kolejny genialny pomysł ".
- No dajesz, co wymyśliłaś.?
- Kiedy masz ferie?
Zrobiła bezcenną minę " chyba cię pojebało "
- Od 14 lutego...
- No to zabukuj bilet na 14.
Przyłożyła mi dłoń do czoła.
- Masz gorączkę? Czy te dwa piwa ci zaszkodziły ?
- Serio mówię.
Położyła się.
- Dobranoc. I zgaś światło.
- No Patka nooo.
- Światło!
- Prooooooooooooooszeeeee.-zrobiłam minę niczym kot ze Shreka.
 Odwróciła się w moja stronę. Widząc wraz mojej twarzy westchnęła z rezygnacją.
- Jutro pogadasz z moją mamą.
- Kocham Cię.
- Ja Ciebie też ale idź już spać.

Nazajutrz kiedy tylko się obudziłam chciało mi się płakać. Dziś miałam wracać do domu. Do mojego domu w Londynie. Domu, w którym zawsze chciałam mieszkać, który kochałam... ale coś nie pozwalało mi wstać, nie pozwalało mi wyjść z domu i wsiąść do samolotu. Wizja ponownej tęsknoty za przyjaciółką sprawiała, że łzy napływały mi do oczu. Wszystkie czynności wykonywałam mechanicznie, mycie zębów, czesanie, ubranie się, nawet całe śniadanie zjadłam! Patrycja była w takim samym nastroju. Kiedy rodzice przyjechali po mnie z panią Ewą sparaliżowało mnie nie mogłam się ruszyć w kierunku drzwi. Przytuliłyśmy się mocno z Patrycją, tak jakbyśmy już nigdy  nie miały się spotkać.
Niestety musiałam wyjść. Wyjść, wsiąść do auta, później w samolot i ... wrócić do domu...

---------------------------------------------------------------------------------------
Witajcie!
Wiem, wiem dawno nic nie dodałam.
Przepraszam .
Niestety liceum to nie przedszkole i nie mam czasu, żeby oddychać nawet w weekend.;/
Dziś nadrabiam zaległości i w pisaniu i w czytaniu waszych blogów. xd
Ten rozdział jest dość krótki i nie dzieje się w nim zbyt wiele
ale jest dla mnie dość ważny.
Dedykuję go mojej przyjaciółce Patrycji <33
Co prawda może mi się dostać za niego ; )xx


W przyszłym tygodniu dwie premiery!!
Już nie mogę się doczekać ;DD
 Nowe piosenki są po prostu GENIALNE ! ^^



Do następnego,
postaram się dodać wcześniej.
Wasza 
ENSay
;3

niedziela, 13 października 2013

Rozdział 16 - Czy on musi być już tylko wszędzie?

miesiąc później
Pakowałam właśnie ostatnie ciuchy do walizki, nie miałam jeszcze spakowanych butów ani kosmetyczki a mój zamek przy walizce już się nie zapinał. Czy ja zawsze muszę tyle ze sobą zabierać? No w końcu jadę na prawie dwa tygodnie. Chyba wezmę jeszcze jedną torbę... kiedy tak się nad tym zastanawiałam do pokoju weszła mama.
- Jaki ty tu masz ... bałagan.
- Jak zwykle mamo. -uśmiechnęłam się - Coś potrzebujesz?
- Chciałam tylko sprawdzić czy już jesteś gotowa.
- No prawie tylko nie mam gdzie butów dać.
- Jak zwykle - mruknęła pod nosem- Możesz je wrzucić do mojej torby mam jeszcze trochę miejsca.
- Dziękuję kochana jesteś. - posłałam jej całusa.
- Tylko się pośpiesz bo za 2 godziny mamy samolot. Chyba się nie chcesz spóźnić ?
Uśmiechnęłam się dla niepoznaki. Najchętniej to bym została tutaj na święta, prawie  nie ma śniegu - a przynajmniej nie w takich ilościach jak w Polsce - mogłabym się spotkać z przyjaciółmi,  nie musiałabym widzieć tych wszystkich durnych ludzi z mojej starej szkoły. Ale są też i plusy naszego wyjazdu spędzimy święta u cioci w górach, po prostu uwielbiam to miejsce, spotkam tam moją kuzynkę. Nie będzie opcji przypadkowego spotkania Sykesa i przede wszystkim zobaczę się z moja Patrycją i to głównie dzięki temu zgodziłam się tam jechać.
 Jak zwykle słuchając muzyki przy pakowaniu się straciłam rachubę czasu. Pobiegłam szybko do łazienki zabierając ze sobą wcześniej przygotowanie ciuchy. 



Oczywiście kiedy wychodziłam z domu tak ubrana, ciągnąc za sobą moja walizkę do taksówki mama kazała mi się wrócić po kurtkę. Przecież było dobre 5 stopni na plusie.
 - W Polsce jest śnieg, dziecko!
-  Dobra dobra już idę po tą kurtkę, mamo...
Zaciągnęłam moją walizkę do taksówki, kierowca umieścił ją w bagażniku. Mama wciąż mroziła mnie wzrokiem więc szybko udałam się po kurtkę a kiedy wróciłam wszyscy siedzieli już w samochodzie. Ulokowałam się obok mojego brata przy oknie i ruszyliśmy. Po jakiś 15 minutach byliśmy już na lotnisku tam udaliśmy się do odprawy, która odbyła się bez przeszkód i już chwilę później zajmowałam miejsce w samolocie, oczywiście przy oknie. Obok mnie usiadł jakiś chłopak wraz z dziewczyną. Z ich czułych gestów domyśliłam się, że są parą. Wszędzie MIŁOŚĆ dajcie sobie z tym spokój ludzie! Nie zwracając na nich uwagi wyciągnęłam z torby słuchawki i zaczęłam wspominać wczorajsze pożegnanie jakie zorganizowali moi przyjaciele. Mam szczęście, że mama mi tak ufa i nie domyśla się, że tak naprawdę to nie byliśmy w pizzerii. Uśmiechnęłam się do swoich wspomnień. Po jakimś czasie zastanawiałam się jak to będzie wszystko wyglądało cały nasz wyjazd, czy Iza na pewno przyjedzie i od czego zacznę opowiadanie Patrycji. Miałam też dla niej pewną propozycję tylko nie wiedziałam czy ją przyjmie. No i czy jej się spodoba prezent jaki wybrałam dla niej z Liss. Co przypomniało mi o tym, że jeszcze muszę coś kupić dla moich londyńskich przyjaciół. Myśląc o tym wszystkim nawet nie zauważyłam kiedy wylądowaliśmy. Schowałam słuchawki i mp3 do torby wstając zauważyłam, że moi sąsiedzi zasnęli, chyba wypadało by ich obudzić. Delikatnie szturchnęłam chłopaka w ramię na co on ziewnął i zrobił mega zabawna minę.
 Wychodząc z samolotu od razu poczułam chłód i zauważyłam, że pas startowy pokrywa niewielka warstwa białego puchu. Bosko. - pomyślałam, dalej pewnie jest tego więcej. Welcome to Poland. Moje poczucie humoru od razu stało się bardziej ironiczne. Założyłam wreszcie moją kurtkę, mama miała rację przydała się. Po chwili znalazłam się już w ogromnym hallu lotniska, który po brzegi wypełniony był tłumem ludzi. Z  trudem odnalazłam moja rodzinkę i udaliśmy się po nasze bagaże. Wyszliśmy na zewnątrz i dopiero teraz przypomniało mi się, że nawet nie wiem gdzie wylądowaliśmy. Z pewnością nie był to krajobraz górski, żadnych wysokich szczytów ani nawet pagórków. Tylko wielka ulica i betonowe mury miasta. No i oczywiście tak jak się spodziewałam pełno śniegu.
- Gdzie jesteśmy ?
- We Wrocławiu. - odpowiedział mi tata.
- Co? Przecież to kawał drogi od Zakopanego!
- Oj nie marudź tylko wsiadaj do taksówki bo się spóźnimy na pociąg.
O pociąg ! Nagle poprawił mi się nastrój, uwielbiałam podróże zwłaszcza pociągiem. Wsiadałam do auta bez protestów i ruszyliśmy w kierunku dworca. Przyglądając się ulicą nieznanego mi miasta zastanawiałam się jak daleko stąd jest mój nieszczęsny Buków, tak właściwie to już nie mój na szczęście.
 Siedząc już w jednym z przedziałów pociągu postanowiłam dać znak życia Patrycji i poinformować ją, że już wylądowałam.
Do: Patka
Hejo! Ale tu u was 
cholernie zimno ;//
Brrry ;c

 Następnie wyjęłam z torby książkę, którą zaczęłam czytać wczorajszego wieczora zatytułowana była " Lucas ". Zaczyna się od opowieści pewnej dziewczyny o wydarzeniach minionych wakacji. Co od razu przypomniało mi nasze wakacje z Partycją działo się tyle, że postanowiłyśmy napisać książkę ale jakoś nie umiałyśmy się do tego zabrać. Po jakiś 5 min usłyszałam dźwięk mojego telefonu oznajmujący nadejście wiadomości. 
Od: Patka
CO!? Jesteś już w Polsce? :DD
Ty małpo czemu nie powiedziałaś
kiedy przylatujesz?!
Kiedy się spotkamy? Stęskniłam
się. ;c


Do: Patka
Niedługo. Wigilię spędzę u Matyldy w 
Zakopanem później się zobaczy ;p
Też tęsknie. ;3



 Za oknem było już widać góry co mnie bardzo cieszyło bo byliśmy już niedaleko. Na potwierdzenie tego pociąg zwolnił a chwile później się zatrzymał na stacji. Tłum ludzi rzucił się do wyjścia a ja czekałam spokojnie na swoim miejscu kończąc dwudziesty rozdział książki, czekałam aż będzie można spokojnie wyjść. W przejściu zrobiło się więcej miejsca, ja spakowałam książkę do torby, założyłam kurtkę i skierowałam się do wyjścia. Na stacji czekał już na nas wujek Marek. Przywitał nas ciepło po góralsku i pomógł zapakować bagaże do swojego mini wana. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy ulicami Zakopanego przed siebie.
- Jejku jak ja tu dawno nie byłam. - westchnęłam przyglądając się dobrze znanym mi ulica miasta.
- A no dawno was tu nie było. - potwierdził wuj. - Ciotka się za wami stęskniła i już czeka z obiadem.
Przez tą całą podróż straciłam rachubę czasu, wyciągnęłam telefon z kieszeni i spojrzałam na wyświetlacz 15:46 no tak późno było. I pomyśleć, że od rana udało mi się nic nie zjeść. Mus by mnie chyba zabił.
Wjechaliśmy na ulicę przy, której stał dom mojej cioci. Była to średniej wielkości drewniana chatka, urocza góralska chatka. Za nią rozciągała się duża stodoła a przed nią na podwórzu przechadzały się dwa piękne konie jeden kasztanowej a drugi czarnej maści. Tutaj od razu czuje się święta i ten klimat. Wysiadłam z auta i zaczerpnęłam świeżego powietrza, tak zapach świąt unosił się wszędzie... albo to obiad Matyldy... w każdym razie pachniało cudownie. Duży bernardyn przybiegł do mnie machając swoim białym ogonem, patrzył na mnie wielkimi czarnymi oczami aż się prosił żeby go pogłaskać, kucnęłam i zaczęłam dłonią przeczesywać futro na jego łbie.
- Piesek! - krzyknął mój brat a psisko od razu zwróciło się w jego kierunku.
Zza drewnianych drzwi wyłoniła się niska brunetka, włosy miała misternie splecione w warkocza. Jak przystało na ciocię Matyldę podeszła do nas z promiennym uśmiechem na ustach. Przywitaliśmy się z nią a kiedy weszliśmy do domu zaraz za jego progiem czekała na nas ciocia Pelagia starsza kobieta z delikatnie siwiejącymi włosami w kolorowej góralskiej spódnicy. Uśmiechnęła się a na jej cole pojawił się zmarszczki. Zaczęła witać się buziakami z każdym mówiąc się jak to bardzo się zmieniliśmy.
- Oj mamo! Daj chociaż wejść gościom do środka. - pożaliła się Matylda.
- Łoj nie marudź dziecko, dawnośmy sie nie widzieli. - ciocia Pelagia jest rodowitą góralką a jej gwara zawsze mnie rozbawia.
Pelagia skończyła się z nami witać i poczłapała do salonu.
- No idzieta czy obiad ma wystygnąć? - zapytała udając zniecierpliwienie i zaśmiała się.
Od razu zrobiło się tak rodzinnie i przytulnie.
Zasiedliśmy do stołu i mój głód przypomniał mi o sobie ale starałam się nie jeść jak tirówa. Byłam wdzięczna kiedy nasz posiłek przerwało pukanie do drzwi. Wuj Marek poszedł je otworzyć. Po chwili do salonu weszła czarnowłosa dziewczyna, była mniej więcej mojego wzrostu i odrobinę grubsza ode mnie. Nie widziałam jej chyba już 2 lata ale od razu rozpoznałam w niej moja Izę. W pomieszczeniu zrobiło się małe poruszenie każdy chciał się przywitać z dziewczyną. Tylko mój tata nie przerwał posiłku oraz ciocia Pelagia czekała aż wnuczka sama się do niej pofatyguje.
- No dziecko a gdzie to twój ukochany? - zapytała kiedy wymieniły się już czułościami.
- Chciał święta spędzić z rodziną. - powiedziała starając się ukryć smutek.
Po posiłku wraz z Izabelą pomogłyśmy jej mamie sprzątnąć ze stołu a następnie oznajmiłyśmy, że idziemy się przejść. Stęskniłam się i za moją kuzynką i za naszymi spacerami po Zakopanem i naszymi rozmowami. Wymieniając się wiadomościami z ostatnich miesięcy doszłyśmy aż na Kropówki.
- Będę tu musiała przyjść na zakupy.
- No ja też się muszę na nie wybrać ale dziś tylko sobie pooglądam co tu ciekawego mają.
Oglądając wystawy sklepowe robiłam już sobie listę zakupów świątecznych. Zrobiło nam się już trochę zimno i postanowiłyśmy wracać. Przez cały nasz spacer napawałam się pięknymi górskimi widokami, których tak bardzo brakowało mi w Anglii. Wchodząc na podwórze na którym stał nasz drewniany domek. Było już szarawo a górskie szczyty przysłaniała mgła.
- Jest ci zimno? - zapytała Iza kiedy kierowałam się w stronę drzwi wejściowych.
- Nie za bardzo, czemu pytasz?
- Myślałam, że możemy odwiedzić naszą stodołę.- uśmiechnęła się łobuzersko.
- Jak nie jak tak. - odwzajemniłam uśmiech.
Szybkim krokiem udałyśmy się za wielką stodołę mijając piękne konie, których wuj jeszcze nie zaprowadził na noc do środka. Za budynkiem stała jak zwykle stara drabina po której zawsze wdrapywałyśmy się na dach. Siedząc już na górze wspominałyśmy stare czasy kiedy jako małe dziewczynki wchodziłyśmy tutaj gdy chciałyśmy być same. Długo nikt nie wiedział o naszej kryjówce ponieważ z obu stron stodoły rosły dwa ogromne świerki, które nas skutecznie zasłaniały. Jeden od podwórza a drugi za płotem u sąsiada.
Jego czubek sięgał nieco ponad dach. Jak to w górach na wysokości dachu znajdowała się droga na szczęście była to rzadko używana piaskowa drużka, a ponad nią rozciągały się widok na Giewont, niestety teraz przysłonięty był gęstniejącą mgłą.
- Widzę, że cię coś trapi.- przerwałam cisze.
- Tak... właściwie to jest mi trochę przykro..
- Czemu?
Nie odpowiedziała ale po chwili zrozumiałam o co chodzi.
- Paweł nie przyjechał... oto chodzi.
Pokiwała potwierdzająco głową.
- Chciał spędzić święta z rodziną i ze mną ale nie mogłam tak po porostu odmówić mamie nie widziałam się z wami zbyt długo. On też nie chciał opuścić rodziny. A mieszkamy zbyt daleko żeby wigilię spędzić w Zakopanem a resztę świąt u jego rodziców lub na odwrót.
- Pokłóciliście się?
- Nie, tylko ciężko nam się było rozstać. Wiesz jak się kogoś kocha i spędza ze sobą każdy dzień... to później się cholernie tęskni.
Nie rozumiałam tego, nigdy nie miałam chłopaka i teraz jeszcze bardziej byłam przekonana, że nie warto się z nikim wiązać.
- Lepiej opowiedz coś jeszcze o tych swoich walniętych przyjaciołach z Londynu. - zmieniła temat.
- Mówiłam, już że są niepoczytalni i mają pomysły bardziej pokręcone od moich?
- Tak. - potwierdziła z uśmiechem. 
I zaczęłam jej opowiadać jak Kamila próbowała poderwać w parku chłopaka, który okazał się być gejem, jak tańczyliśmy z Musem na fontannie i w różnych innych dziwnych miejscach, jak zrobiliśmy w supermarkecie wyścigi w wózkach sklepowych i ochrona wyrzuciła nas ze sklepu, jak będąc rzekomo u Margharet na noc poszłyśmy na imprezę i byłyśmy tak pijane, że nie wiedziałyśmy jak wrócić do domu i jeszcze kilka innych naszych przypałów. Podczas jednej z moich opowieści drzewo rosnące przy stodole zaczęło się w dziwny sposób chwiać. Przypomniało mi to coś. Obie skierowałyśmy wzrok w tym kierunku. Chwilę później naszym oczom ukazała się postać było ciemno i nie rozpoznałam kto to ale i tak wiedziałam kim była ta osoba. Chłopak przeskoczył na dach.
- Witajcie dziewczynki .
Był to nie kto inny jak nasz dawny przyjaciel Fabian.
- Jak się dowiedziałem, że przyjechałyście od razu wiedziałem gdzie was znajdę.
Chłopak usiadł obok mnie. Ostatni raz widzieliśmy się 6 lat temu zanim się wyprowadził na drugi koniec Polski.
- Znów czuję się jak dziecko. - oznajmił.
- Tak, nadal tak niezdarnie wspinasz się po drzewach. - przypomniała mu moja kuzynka.
- A ty nadal jesteś taka uszczypliwa.
Siedzieliśmy jeszcze tak dość długi czas i wspominaliśmy dawne czasy, siedzenie na tym właśnie dachu i różne zabawy.
 Kiedy wróciłyśmy do domu było już dobrze po 1:00 a ciocia Matylda i moja mama czekały na nas przy palącym się kominku popijając coś gorącego z kubków.
- Aż tak się stęskniłyście się za górami?
- Byłyśmy na dachu i przyszedł jeszcze Fabian. -wyjaśniła Iza.
Kobiety uśmiechnęły się do nas a Matylda poszła do kuchni z której przyniosła nam dwa kubki gorącej czekolady. Usiadłyśmy z nimi i jeszcze długo plotkowałyśmy.
 Do pokoju poszłyśmy dopiero o 2:30 i postanowiłam, że do przyjaciół zadzwonię po południu. Z pewnością jeszcze nie spali ale ja nie miałam siły nawet włączyć laptopa.
 Obudziłam się wypoczęta i miałam ochotę od razu ruszyć na podbój Krupówek. Izy już nie było, spojrzałam na zegarek była już 11:00, wyjęłam z walizki ciuchy i poszłam się ogarnąć do łazienki.




Umalowałam się a włosy upięłam w luźny kok. Kiedy tylko opuściłam łazienkę poczułam zapach dochodzący z kuchni. Migiem udałam się od pokoju odnieść kosmetyczkę i piżamę, chwilę później już biegłam na dół mijając salon zauważyłam wuja i tatę oglądających jakiś program telewizyjny i popijających grzane piwo. Mniam. - piłam ostatnio takie z Musem - Dotarłam wreszcie do źródła smakowitego zapachu, którym była kuchnia. Ciocia Pelagia siedziała przy stole z herbatką i rozmawiała z Izą a mama krzątała się po kuchni kładąc na stole to talerze to jakieś produkty z lodówki natomiast ciocia Matylda smażyła naleśniki.
To dzięki nim tak cudownie pachniało w całym domu. Od razu zabrałam się za pałaszowanie śniadanka.  Po skończonym posiłku wybrałyśmy się z Izą ponownie na ulicę Krupówki. Tym razem wyposażone w listę zakupów i pewną sumę gotówki.
- To jaki sklep mamy pierwszy na liście? - zapytałam kiedy byłyśmy już na miejscu.
- Może z ciuchami ?
Usatysfakcjonowała ją moja odpowiedź i weszłyśmy do pierwszego sklepu którego wystawa świadczyła o zaopatrzeniu w ubrania. Sklep nosił nazwę H&M  lubię robić tam zakupy zawsze znajdę w nim coś dla siebie.  Rozglądałam się po nim przez chwilę i dostrzegłam rząd wiszących obok siebie ślicznych sweterków. Odwiedziłyśmy jeszcze kilka innych sklepów z ciuchami, butami  i biżuterią. Byłyśmy już trochę zmęczone zakupami więc weszłyśmy do kawiarni. Usiadłyśmy przy stoliku w rogu sali, wybrałyśmy to miejsce ponieważ zamiast krzeseł znajdowały się tam sofy. które bardzo się przydały zważając na ilość naszych toreb z zakupami. Złożyłyśmy zamówienie na dwie kawy latte i dwie szarlotki z lodami. Czekając na deser zastanawiałyśmy się co mamy jeszcze kupić i przeglądałyśmy efekty naszych zakupów.  Moje wyglądały tak :


dla Marg kupiłam taką koszulę, z pewnością się jej spodoba
idealnie pasuje do jej stylu elegancka ale nie zbyt grzeczna


Lisa dostanie pierścionek ze słonikiem, ma całą kolekcję
tej biżuterii i na pewno nie pogardzi kolejnym nabytkiem





Fioletowa dla mnie a malonowa dla Kamili, nie mogłam ich nie
 kupić zakochałam się w nich od pierwszego wejrzenia.


Zaopatrzyłam się również w nowe buty i sweterek no i kolejne kolczyki.





Moja kuzynka kupiła dla siebie 3 sweterki podobne do mojego tyle że jedno kolorowe oraz piękny czerwony szal dla Matyldy. Jedząc szarlotkę i pijąc kawę sporządziłyśmy listę prezentów które jeszcze musimy kupić i kiedy skończyłyśmy udałyśmy się na ponowne zakupy. Najpierw zajęłam się prezentem dla Musa, któremu kupiłam dużego puchatego miśka, podobnego mam dla Kuby. Zrobiłyśmy jeszcze rundkę po sklepach odzieżowych gdzie kupiłam długą wełnianą sukienkę w rudo- szare paski dla mamy.
 Oraz jeszcze kilka drobiazgów. Byłyśmy tak obładowane zakupami, że z trudem dotarłyśmy do domu nie mówiąc już o wdrapaniu się na sama górę gdzie znajdował się nasz pokój, był on tak uroczy i klimatyczny jak cały dom. Do tej pory myślałam, że to mój nowy pokój w Londynie jest piękny ale ten bije go na na głowę. Schowałyśmy prezenty do szafy tak aby nikt ich nie znalazł przedwcześnie i zeszłyśmy na dół ponieważ ciocia wołała nas już na obiad. Przygotował pierogi z serem, z kapustą z grzybami. Ich zapach unosił się w powietrzu  podobnie jak rano woń naleśników. Po obiedzie znalazłam czas na to aby zadzwonić do przyjaciół. Postanowiłam najpierw zadzwonić do Jess. Nie znalazłam dla niej dziś prezentu ale do Wigilii mamy jeszcze dwa dni więc na pewno coś kupię. Włączyłam laptop a następnie komunikator Skype, miałam szczęście przyjaciółka była akurat dostępna. Kliknęłam "połącz" i po chwili ukazała mi się uśmiechnięta twarz blondynki.
- Witaj skarbie.
- Cześć kochana. Co u ciebie?
- Przygotowania do świąt idą pełną parą. - zaśmiała się melodyjnie - Lepiej mów jak tam w Polsce?
- Zimo i za dużo śniegu jak dla mnie ale za to jakie cudowne widoki. A moja ciocia rozpieszcza nas smakołykami. - rozmarzyłam się.
- To świetnie. Ja właśnie skończyłam sprzątać całą górę. Ty sobie wyobrażasz jaki tu był syf ?
- Nie większy niż w moim pokoju, skarbie. - zaśmiałam się.
- Nawet nie wiesz jak bardzo się już stęskniłam.
- Ja też kochana, ja też. Szkoda, że nie mogłaś pójść we wtorek z nami do " pizzerii ". - mrugnęłam znacząco.
- Haha.  Domyślam się, że " pizza" była pyszna. - zaśmiała się.  

 W tym momencie ujrzałam na ekranie, że drzwi do pokoju dziewczyny się otwierają a do pomieszczenia wchodzi Nathan.
- Ey siostra widziałaś może... - urwał patrząc w komputer siostry.
- eee nie chciałem przeszkodzić.. emm .. Cześć Natalia. - pomachał niepewnie w stronę monitora.
No niee! Czy on musi być już tylko wszędzie?

-------------------------------------------------------------------------------------

W tym rozdziale nic specjalnego się nie wydarzyło 
ale dowiadujemy się dużo o Natalii o jej przeszłości 
i wspomnieniach. : )
Mam nadzieję, że rozdział się spodobał.
Z okazji długiego weekendu, mam zamiar stworzyć 
coś jeszcze ; D
Postanowiłam od teraz urozmaicać moje rozdziały  różnymi zdjęciami 
nie tylko stylizacji bohaterów.
Dziękuję za wasze wsparcie w postaci komentarzy. ;3
Kocham Was <3
Do następnego.
Wasza 
ENSay.
xd