środa, 21 sierpnia 2013

Rozdział 6 - Może on nie jest wcale taki zły ?

...ulżyło mi oddycha ale nadal jest nie przytomna, musiała zemdleć. Odgarnąłem z jej twarzy włosy i ułożyłem ją wygodnie na kanapie. Nadal była blada jak ściana. Po chwili udało mi się ją ocucić. Dziewczyna odzyskała przytomność i powoli otworzyła oczy.


perspektywa Natalii


Nie miałam pojęcia co się dzieje. Nie pamiętam co się stało. Teraz leżałam na czymś miękkim, otworzyłam o czy, oślepiło mnie światło, zamrugałam kilka razy. Tak, byłam w moim salonie, leżałam na kanapie a obok siedział przerażony Mus. Trwało to chwilę zanim poskładałam fakty. Zdaje się, że uczyliśmy się czegoś... i on na chwilę wyszedł... i... później już nie pamiętam. Próbowałam się podnieść ale zakręciło mi się w głowie i upadłam z powrotem na kanapę. Mus błyskawicznie pojawił się obok mnie.
- Jak się czujesz? - uśmiechnął się niepewnie.
- Szczerze mówiąc to sama nie wiem... pomożesz mi wstać?
Chłopak podał mi rękę i pomógł powoli usiąść.
- Co tak właściwie się stało? - spytałam trzymając rękę na czole, jeszcze kręciło mi się w głowie.
- Zemdlałaś. - powiedział bacznie mi się przyglądając - wyszedłem do kuchni po coś do picia a jak wróciłem... ty leżałaś już na kanapie... - wyjaśnił.
- Kurcze... dzięki Mus. - przytuliłam chłopaka, czułam się już trochę lepiej.
- Jesteś chora? - zapytał z troską w głosie.
- Niee... nie wiem czemu tak się stało...- na prawdę nie miałam pojęcia dlaczego zemdlałam.
- Dajmy spokój dzisiaj z nauką, jesteś już zmęczona.
- Okey. Mam małą prośbę Mus...
- Tak?
- Mógłbyś o niczym nie mówić mojej mamie? Ma dużo na głowie nie chcę, żeby się niepotrzebnie martwiła.
- Czy ja wiem..- chłopak się zawahał -  chyba powinna wiedzieć, że coś jest nie tak...
- Proszę...
- No dobrze ale jak coś jeszcze będzie się działo to będę musiał jej powiedzieć.
- Dobrze. Kochany jesteś. - dałam mu buziaka w policzek, chłopak uśmiechnął się tak jak najbardziej lubiłam.
Został ze mną tak długo aż moja mama nie wróciła. Musiałam go nieźle nastraszyć bo ciągle mi się przyglądał. A ja nadal nie wiedziałam czemu zemdlałam. Poszłam wcześnie spać i po raz kolejny nie zadzwoniłam do Patrycji.
Po dwóch tygodniach prób i korepetycji było widać już rezultaty. Ogarnęłam cały czas przeszły i czasowniki nieregularne. A piosenka wychodziła nam świetnie. Na próbach czułam się cudownie i mimo iż trwały 2 godziny mi zawsze było mało, a może nie chciałam wracać z Nathanem do domu? W sumie to od kiedy znalazł sobie nową ofiarę i mnie sobie odpuścił, zaczęliśmy się nawet odgadywać. Szczerze mówiąc to polubiłam tego chłopaka chociaż nadal go nie potrafiłam zrozumieć. W końcu byłam skazana na jego obecność na każdej próbie oraz w autobusie po próbie i spędzaliśmy każdy piątkowy wieczór z jego rodziną.
Dziś w planach miałam korepetycje z Musem ale chłopak musiał jechać gdzieś z rodzicami. Od czasu mojego " wypadku " mój przyjaciel martwił się o mnie, troszczył bardziej niż było trzeba.  Na początku pilnował mnie na każdej przerwie, żeby nic mi się nie stało. Ciągle wmuszał we mnie coś do jedzenia i kazał wcześnie chodzić spać. Dokładnie jak moja mama tylko, że jego nadopiekuńczość  była urocza i bardzo mnie tym rozbawiał.
Skoro mam wolny wieczór to wreszcie zadzwonię do Patki - pomyślałam. Pozbierałam części mojej piżamy z podłogi i łóżka i poszłam wziąć szybki prysznic. Bez większego zainteresowania ominęłam lustro i podeszłam do małego lusterka nad umywalką i sięgnęłam po szczoteczkę do zębów. W pewnym momencie zauważyłam, że przy ścianie stoi waga... nie chciałam sobie togo robić i psuć humoru ale jak zwykle nie byłam dość silna aby sobie czegoś odmówić. Pośpiesznie skończyłam szczotkowanie zębów i zrzucając po drodze ciuch weszłam na wagę.Cyferki zaczęły tańczyć na elektrycznej tarczy aby po chwili się zatrzymać na liczbie 70! Na poliku poczułam spływające łzy.
Włączając laptopa, wytarłam jeszcze oczy żeby moja przyjaciółka nie widziała, że płakałam.
- Cześć kochanie. - ucieszyłam się na widok jej uśmiechniętej twarzy.
-  Hejj. Już myślałam, że księżniczka nie raczy się odezwać. Teraz się jeszcze zaczniesz tłumaczyć obowiązkami? - udawała oburzenie ale po chwili obydwie wybuchnęłyśmy śmiechem.
- Dobrze wiesz, że dla mnie nawet posprzątanie pokoju jest męczące a co dopiero inne obowiązki. - uśmiechnęłam się - a obowiązków to mam masę! Biorę udział w konkursie muzycznym.
Zaczęłam opowiadać jej wszystko jak zwykle chaotycznie i nie po kolei. O konkursie, mojej nowej paczce, o tym jakiego pecha mam do największego podrywacza w szkole. Ona jak zwykle najpierw się śmiała a później pocieszyła i zaczęła opowiadać co się dzieje w mojej starej szkole.
- No tak jak myślałam nie tęsknią za mną. Pewnie skaczą ze szczęścia, że mnie nie ma. - po raz kolejny ucieszyłam się, że ich opuściłam.
- Nie no co ty... mówią, że wyjechałaś i nie ma od kogo spisywać zadań i ściągać na sprawdzianie. Po za tym my tęsknimy. - posmutniała.
No tak po za bandą idiotów w Polsce pozostawiłam tam jeszcze moje przyjaciółki. To był jedyny powód dla którego tęskniłam za moim dawnym życiem.
Jeszcze długo gadałyśmy, bardzo się za nią stęskniłam obiecałam, że w weekend na 100% zadzwonię.
Rano bez żadnych problemów wybrałam się do szkoły, nawet się wyrobiłam na czas co oznaczało, że muszę zjeść śniadanie. Od jednej kanapki chyba mi się nic nie stanie... Na przystanku czekała Marg. W szkole reszta paczki ale bez Musa.
- Gdzie Mus? - zapytałam.
-  Nie wiem, nie odzywał się do mnie od... od wczoraj jak do domu wracaliśmy... - odpowiedział Luis.
- Myślałyśmy, że ty będziesz coś wiedzieć, mieliście się uczyć wczoraj po południu. - Lisa spojrzała na mnie zakłopotana.
- Tak mieliśmy... ale zadzwonił do mnie, że musi gdzieś jechać z rodzicami...
Dzwonek ogłosił, że właśnie rozpoczyna się pierwsza lekcja a my nadal nie wiedzieliśmy co z naszym przyjacielem. Całą fizykę myślałam co mogło się stać.
Nie można wysuwać pochopnych wniosków. Pewnie rozładował mu się telefon albo go zgubił, znając Musa to bardzo prawdopodobne. Nie ma dostępu do wi-fi i nas nie powiadomił.
Ta myśl trochę mnie uspokoiła ale i tak na przerwie zadzwoniłam do niego kilka razy. Nie odbierał. Napisałam SMS-a. Nadal się nie uspokoiłam.
Jako, że nie miałam dzisiaj ochroniarza Nathan mógł spokojnie mnie zaczepiać. Ale nie były to takie chamskie zaczepi jak wcześniej. Nadal nie rozumiałam jego logiki ale nie miałam czasu się zastanawiać nad tym.
- Cześć. - podszedł uśmiechając się, tak, ten uśmiech nadal na mnie źle działał.
- Hej. - rzuciłam w stronę chłopaka nawet na niego nie spoglądając.
- Dzisiaj nie ma twojego wiernego kumpla więc możemy pogadać. - moja obojętność nie zraziła go, chyba do tego przywykł.
- Taaa nie ma i nie raczył nawet nikogo poinformować co się z nim dzieje.
- Uuhuhuu! To nieźle musiał wczoraj zabalować.
- Mus nie jest taki jak ty! - odwróciłam się do niego ze złością spoglądając prosto w oczy (  swoją drogą nawet ładne ma te oczka )
- Dobra wyluzuj... - podniósł ręce w poddańczym geście.
Chyba faktycznie trochę przesadziłam.
- Przepraszam... po prostu martwię się o niego a twoje głupie żarty jeszcze bardziej mnie irytują. - wyznałam spokojniejszym tonem.
- Okey, rozumiem. Wybaczam. - uśmiechnął się - Too.. tylko się nie denerwuj... skoro go nie ma to ... mogę dzisiaj ja być twoim ochroniarzem? - spytał odsuwając się na bezpieczną odległość. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że stoimy na środku korytarza i jakieś dziewczyny nam się przyglądają.
Westchnęłam  z rezygnacją.
- A łaź se za mną jak ci się chce. Dzisiaj  i tak mi wszystko jedno. - skapitulowałam i ruszyłam odnaleźć dziewczyny nie zwracając uwagi na chłopaka. Jednak on szybko znalazł się obok mnie.
- Zwolnij bo cie jeszcze zgubię. - jak zwykle miał dobry humor i najwyraźniej bawiły go czyjeś zmartwienia.
Nic nie odpowiedziałam. W połowie korytarza, przy oknie stały Kamila i Lisa. Podeszłam do nich bliżej po ich minach było widać że są w podobnym humorze co ja. Od razu mnie przytuliły.
- Od was też nie odbiera? - zapytałam choć znałam odpowiedź.
Lisa pokręciła przecząco głową.
- A ten co tutaj robi? - zapytała Kamila, rzucając oskarżycielskie spojrzenie w kierunku mojego towarzysza.
- Daj mu spokój, przyszedł za mną. - uspokoiłam ją.
- Widzę, że jesteście nie w humorze ale wrzućcie na luz. Chłopak jest zakręcony pewnie zgubił telefon albo coś. Znajdzie się. - pocieszał nas Nath, przypomniała mi się moja teoria, którą wymyśliłam na fizyce i trochę mnie to uspokoiło.
 I tak do końca zajęć myśl o Musie nie dawała mi spokoju. Dopiero na próbie mi przeszło, kiedy wzięłam mikrofon i zaczęłam śpiewać. Muzyka zawsze mi pomaga nawet w najgorszych chwilach.
Po próbie nie byłam już taka zmartwiona. Wróciłam do domu i pomogłam mamie przy obiedzie. Opowiedziałam jej o moich obawach co do Musa.
- Nie przejmuj się Natalko chłopak jest zakręcony, Nathan ma rację pewnie zapodział gdzieś telefon.
- Dobrze by było...
Po obiedzie zaczęłam zbierać talerze ze stołu. Usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Sięgnęłam do kieszeni żeby go wyjąć. Na ekranie wyświetliło się imię Marg.
- Cześć skarbuś.
Zaczęła wypowiadać słowa szybciej niż najlepszy raper.
- Powoli kochana nic nie rozumiem.
- Chodzi i Musa! Dzwoniła do mnie jego mama. Jest w szpitalu. Za 10 minut jestem pod twoim domem!
Rozłączyła się, a ja stałam jeszcze kilka minut w osłupieniu. Przez głowę przeleciało mi milion myśli na minutę.
Jaki szpital?! Co z moim przyjacielem?! Co się wydarzyło?!
Z osłupienia wyrwała mnie mama.
- Co się stało?
- Mus! Musze lecieć!
Wybiegłam z kuchni w błyskawicznym tempie byłam gotowa do wyjścia.
- Gdzie ty idziesz? Co się stało? - mama wybiegła za mną.
- Nie wiem co się stało. Marg zadzwoniła, że Mus jest w szpitalu i za raz tu po mnie przyjedzie! Proszę pozwól mi jechać. - teraz to ja wypowiadałam słowa szybciej niż Eminem.
Chwile to potrwało zanim zrozumiała co do niej powiedziałam. Tym czasem Marg zatrzymała się pod moim domem.
- Tylko uważajcie na siebie...
Błyskawiczne znalazłam się na skuterze przyjaciółki i już jechałyśmy główną drogą prowadzącą do szpitala. Po kilku minutach wjeżdżałyśmy już na parking. Od razu przybiegł do nas Luis a chwile później pojawiły się dziewczyny. Weszliśmy na oddział ale pielęgniarka nas nie chciała wpuścić.
- Nie możecie tam wejść, Nie jesteście nikim z rodziny...- standardowa gadka.
Byłam w takim stanie, że miałam ochotę coś rozwalić... już miałam odpyskować coś tej durnej babie ale w naszym kierunku zmierzała jakaś kobieta. Była równie zdenerwowana co my.
- To przyjaciele mojego synka.., proszę... bardzo proszę...  ich wpuścić ... mówiła drżącym głosem, z pewnością była to mama Musa.
Pielęgniarka machnęła tylko ręką z rezygnacją. Natychmiast podeszliśmy do mamy naszego przyjaciela. I zasypaliśmy ją pytaniami.
- Co z nim?
- Gdzie Mus?
- Co się stało?!
Kobieta jeszcze bardziej posmutniała, wbiła wzrok w podłogę i w dwóch słowach odpowiedziała na wszystkie nasze pytania...
- Ma operację... - po policzku spłynęła jej łza.
Serce mi przyśpieszyło, zakręciło mi się w głowie. Opadłam na krzesło stojące pod ścianą. Twarz schowałam w dłoniach, byłam kompletnie oszołomiona zapomniałam, gdzie jestem i co się ze mną dzieje.. myślałam, że znowu zemdleje..


---------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam, że tak długo kazałam czekać ale wena zaczęła płatać mi figle. ;p
Dziękuję za komentarze mam nadzieję, że was nie zawiodłam.

Zapraszam wszystkich na zlot fanów The Wanted w Krakowie organizowany przez moją koleżankę :D Tutaj znajdziecie więcej informacji ----- >  https://www.facebook.com/events/221878741300344/223126897842195/?ref=notif&notif_t=plan_mall_activity

5 komentarzy:

  1. Rozdział cudny!!
    I znowu straciła przytomność?? Kurczę martwię się o nią!!
    Mus chłopie coś Ty znowu nawywijał??
    Już się boje!!
    Dobrze, że Nathan był blisko niej w szkole, bo przynajmniej co jakiś czas ją zagadywał!!
    Czekam niecierpliwie na next;p
    Życzę dużo weny<3;p

    PS Dziękuje, za przekazanie informacji o zlocie;**
    I pytanko; Czemu Cię nie będzie??;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tym razem na szczęście nie zemdlała. ;)

      Nie będzie mnie, ponieważ nie mam jak do was przyjechać ;/

      Usuń
  2. Ufff nawet nie wiesz jak mi ulżyło, że nic jej nie jest.
    A teraz jeszcze Mus! Jejku co mu jest?! Jaka operacja?! Zabawię się w Macklemora i będę gadać: "what what what what what?!" xd
    A Nathan też jakiś dziwny wszędzie łazi za Natalką...może nareszcie się zmienia na dobre.
    Jejku jejku pisz następny!
    P.S Mogłabyś mnie informować o kolejnych rozdziałach na twitterze? @jemersed
    Weny xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że mogę Cię informować o nowych rozdziałach na tt ;3

      Usuń
  3. OMG!
    najpierw jedna mdleje, a teraz ten leży w szpitalu...
    ty chyba lubisz pisać takie klimaty, nie mylę się? :P
    I Nathan... o mój Boże, gdy to przeczytałam, to przysięgam, źe prawie zleciałam ze śmiechu z łóżka.
    Pisz dziewczyno szybko kolejny rozdział, bo mnie zaskoczyłaś z tą operacją i teraz będzie mi non-stop chodzić po głowie o co biega.

    Pozdrawiam i życzę weny na kolejne rozdziały :*

    time-is-slepping-away.blogspot.pl

    P.S. szkoda, że cię nie będzie na zlocie fanów :(

    OdpowiedzUsuń