wtorek, 27 sierpnia 2013

Rozdział 9 - Londyn

Rano wstałam i od razu zeszłam na śniadanie. Już na schodach poczułam okropny zapach jajecznicy, blee. Momentalnie przeszła mi ochota na jedzenie. Cała rodzinka siedziała już przy stole w kuchni.
- Dzień dobry.-przywitałam się.
- Dzień dobry.
Usiadłam na krześle, wzięłam jeszcze ciepłą bułeczkę i położyłam ją  na mój talerzyk.
- Jak tam u Musa? Wybieracie się do niego dzisiaj? - zapytała mama.
- Wczoraj miał jakieś badania a dziś idą do niego Luis, Margharet i Kamila.
Próbowałam właśnie przekroić bułkę.
- A ty  jakie plany masz na dziś?
- Wychodzę z Nathanem.
Rodzice spojrzeli po sobie. A mi udało się przekroić bułkę i już smarowałam ją masłem.
- Ahh.. z Nathanem. - powiedział tata.
- No. Coś nie tak? Myślałam, że go lubicie. -  zdziwiła mnie ich reakcja.
- Tak lubimy... ale to ty chyba za nim nie przepadasz? Tak się na niego żaliłaś.
- Oj mamo tylko krowa nie zmienia poglądów. To jak mogę z nim iść czy nie?
- Idź, idź. Nie mamy nic przeciwko tylko nas trochę zaskoczyłaś, że idziesz na randkę właśnie z nim.
Odłożyłam nóż na talerzyk, starałam się uspokoić. Jaka randka? Czy wyście powariowali? To tylko kumpel.
- Mamo, tato. - mówiłam powoli i spokojnie - nie wybieram się na żadną randkę. Umówiliśmy się jako przyjaciele. Zresztą nie jestem nim nawet zainteresowana. - powiedziałam i wróciłam do maltretowania tej nieszczęsnej bułki, nawet na nich nie patrząc.
- Uuuuu.. chyba ktoś tu się złości. - zaśmiał się mój brat.
Zignorowałam go.
- yy.. nie obrażaj się tylko żartujemy.
Ładne mi żarty. Randka z Sykes'em - NIGDY W ŻYCIU!
- Mało zabawne... zrobiłaś mi herbatę mamo?
- Tak jest na blacie.
Wstałam z krzesła i podeszłam do blatu.
- Chcieliśmy ci powiedzieć o naszych planach na święta.
Oho.Jak oni coś zaplanują to trzeba się zacząć bać. Wzięłam mój kubek i usiadłam z powrotem na miejsce.
- No to co tam  wymyśliliście? - udałam zaciekawienie.
- Dzwoniła ciocia Matylda i zaprasza nas do siebie w góry na wigilię.
Prawie oparzyłam się herbatą. Co?! Znowu do Polski?
- Aha i co w związku z tym? - zapytałam choć już wiedziałam co kombinują.
- Więc na święta pojedziemy do Polski. Wigilie spędzimy w Zakopanym, pojedziemy kilka dni wcześniej żeby pomóc Matyldzie z przygotowaniem. Po świętach jest jeszcze parę dni wolnego więc pojedziemy do Bukowa do mojej siostry, będziesz mogła spotkać się ze znajomymi.
Teraz już całkiem odechciało mi się jeść. Mam wracać do tej dziury zabitej dechami i siedzieć tam nie wiadomo ile? Zakopane jeszcze bym przeżyła ale Buków? Nie chcę tam wracać dość się tam już namieszkałam.
- Okey, idę się przebrać.
Wstałam od stołu. A myślałam, że nic mnie dzisiaj nie wkurzy. Poszłam do pokoju miałam jeszcze dużo czasu do wyjścia więc usiadłam na łóżku i wzięłam laptop. Zanim się obejrzałam była już 12:00.
- O kurde!
Wyłączyłam komputer i pobiegłam do szafy żeby wyciągnąć z niej wcześniej przygotowane rzeczy. Otwarłam szafę i odruchowo odsunęłam się żeby nie odstać stertą ciuchów. Zdziwiłam się bo nic z niej nie wypadło.
- No nieźle posprzątałaś. - powiedziałam do siebie.
Wzięłam ciuchy i poszłam z nimi do łazienki.


Wzięłam prysznic, uczesałam się w koka, zrobiłam delikatny make-up i  wróciłam do pokoju. Sprawdziłam na telefonie która godzina zostało mi jeszcze 15 minut więc sprawdziłam czy wszystko mam. Oczywiście zapomniałam kolczyków a z 6 dziurami w uszach nie wyglądam zbyt ciekawie. Szybko odnalazłam moje pudełeczko z tą właśnie biżuterią. Chwilę później zeszłam na dół. 
- Idziesz już?
- Za chwilę.Widziałaś może moje buty?
- Które? - dopytywała mama.
- Już znalazłam !
Usłyszałam dzwonek do drzwi, zawiązałam szybko buty i poszłam otworzyć drzwi.
- Cześć. - przywitał mnie promiennym uśmiechem Nathan - Gotowa? - zjechał mnie wzrokiem z góry na dół i z powrotem.
- Cześć, tak. Możemy iść. - uśmiechnęłam się.
- Iść? Hymm to trochę daleko... myślałem, że pojedziemy. - wskazał ręką zaparkowany pod moją furtką niebiesko-srebrny skuter.
- Skoro tak to jedziemy.
Wsiedliśmy na skuter.
- Wiesz.... emmm... lepiej by było gdybyś się .. noo... trzymała ..mnie .
- Skoro muszę... -  nie ukrywałam niechęci.
Objęłam chłopaka rękoma w pasie i ruszyliśmy. Po jakiś 20 minutach chłopak zatrzymał pojazd.
- No mała możesz się ode mnie odkleić?
- Jasne już złażę. - zsunęłam się z pojazdu.
- No to witam w centrum Londynu. Nie jestem najlepszym przewodnikiem ale nie martw się nie zgubimy się.
- Już ja o to zadbam. - posłałam mu uśmiech pewności siebie.
Spojrzał na mnie badawczo ale zaraz przeszedł do tematu.
- To może najpierw pójdziemy na Tower Bridge, później pokażę ci Big Bena a na końcu London Eye?
- Może być w końcu ty tu jesteś przewodnikiem wycieczki.
Ruszyliśmy w kierunku wielkiego mostu. Byłam na nim zaraz po moim przyjeździe kiedy zwiedzałam miasto. Szliśmy dłuższą chwilę w milczeniu. Chłopak wyglądał na zamyślonego.
- Jak myślisz - przerwał ciszę - jakie mamy szanse w tym konkursie?
- Nie mam pojęcia, wydaje mi się, że dobrze nam idzie ale nie znam możliwości konkurencji.
- Kurcze tak bardzo bym chciał wygrać i teraz i w drugim etapie.
- Tak, szkoda by było gdyby ominęła nas taka nagroda.
- W tamtym roku para z naszej szkoły była w finale. Mówili, że na początku nie było aż tak źle ale później trzeba się mega starać.
- Teraz jak się już dogadaliśmy to ... powinno nam lepiej pójść... - przygryzłam wargę.
Zatrzymał się i spojrzał na mnie zdziwiony.
- Dogadaliśmy się?! - wycedził z niedowierzaniem - Myślałem, że się zaprzyjaźniliśmy?! - jego oczy rzucały piorunami.
- No czy ja wiem.. do przyjaźni to nam chyba jeszcze daleko... - modliłam się, żeby nie wybuchnąć śmiechem.
- Że jak?! - jego zielone oczy robiły się coraz większe.
- Chyba nie myślałeś, że mogę się zaprzyjaźnić ze zwykłym podrywaczem. Myślisz, że ja nie wiem jak wy kombinujecie? - kąciki warg uniosły mi się i mnie zdradziły.
Uniósł lewą brew do góry a ja wybuchnęłam śmiechem.
- Wkręcasz mnie?! - obie brwi uniósł do góry.
- Musiałbyś...haahaha. Przepraszam... hahahaha - nie mogłam przestać się śmiać. - musiał byś widzieć swoja minę. - uspokoiłam napad śmiechu.
- Ty mała małpo!
Chłopak rzucił się na mnie, objął w pasie i zarzucił na swoje ramię. Zaczął się kręcić w kółko.
- Dobra Nath! Przestań! - krzyczałam .
- Hahaha nie ma mowy. - zaśmiał się.
Przestaliśmy się kręcić i chłopak ruszył do przodu.
- No przepraszam, tylko żartowałam. Puść mnie.- prosiłam.
Chłopak nie poddawał się i szedł dalej.
Jak on dawał radę mnie unieść? Przecież ważę więcej niż ustawa przewiduje. O.o Poddałam się.
- Nie jestem za ciężka? - co za pytanie idiotko pewnie, że jesteś.
- Ani trochę.
Chwilę później odstawił mnie na ziemię.
- No to jesteśmy na miejscu. - uśmiechnął się promiennie.
Miło czuć ziemie pod stopami. Poprawiłam bluzkę bo podwinęła mi się tak, że brzuch miałam na wierzchu.
Rozejrzałam się dookoła, byliśmy na moście.
- Tyle to mogłam sama dojść. - udałam obrażoną ale tym razem chłopak nie dał mi się już nabrać.
- Nie marudź tylko chodź.- włożył ręce w kieszenie spodni i ruszył przed siebie.
Poszłam za nim, przystanęliśmy w połowie mostu. Spojrzałam w dół na rzekę, była cudna w oddali było widać statek ale z tej odległości nie mogłam ocenić czy płynie w naszą stronę.
- Lubię tu przychodzić. - powiedział rozmarzonym głosem - Zawsze w tym miejscu mogę pomyśleć i się uspokoić. - zwierzył się.
Długo spacerowaliśmy ulicami Londynu. Wow! To naprawdę cudowne miasto *.* Tak jak obiecał poszliśmy pod Big Ben'a.W końcu usiedliśmy na jakimś murku, z tego miejsca dobrze było widać tą wierzę zegarową.
- I co jak ci się tu podoba?
- Londyn od zawsze mnie fascynował, nie mogłam się doczekać kiedy tu przyjadę a teraz po prostu się w nim zakochałam. - mówiłam rozglądając się dookoła i zapamiętując obrazy tego cudownego miejsca.
- Cieszę się, że spodobało ci się tutaj. - uśmiechnął się. - W Polsce też jest tak pięknie?
- Tak chociaż nie wszędzie, są miejsca, w których jest bajecznie ale są też takie jak miejscowość, w której mieszkałam - i do której znów muszę wracać, pomyślałam - gdzie nie ma tam nic interesującego. Zwykła dziura zabita dechami.
- Aha... Tak właściwie to nie wiem o tobie zbyt wiele, za to ty wiesz o mnie więcej niż bym chciał. - spojrzał na mnie wyczekująco.
- Wiesz o mnie wystarczająco dużo.
- Tylko tyle, że masz cudowny głos, grasz na gitarze i nie znosisz nachalnych kolesi. - zaśmiał się.
- No to chyba powinno ci wystarczyć.
- Nie zdradzisz mi czegoś więcej? - wpatrywał się we mnie tymi ciemnozielonymi oczami.
 Przez dalszą część naszej wycieczki opowiadałam mu o moim nudnym życiu, gdy już kończyłam on zadawał kolejne pytanie i zaczynałam kolejny monolog. Rozmawialiśmy tak aż przed nami ukazał się London Eye.
- Nie boisz się? -  zapytał kiedy siedzieliśmy już w środku.
- Ani trochę. - uśmiechnęłam się , najwidoczniej go tym zasmuciłam.
Londyn z góry prezentuje się równie uroczo co z ziemi. Nadal nie mogę uwierzyć, że mieszkam w tak pięknym miejscu. Tutaj jest jak w bajce *.* Gdy zeszliśmy już na ziemię, Nath'a naszła ochota na herbatkę i poszliśmy do jakiejś kawiarni.
- Na co masz ochotę? -  zapytał kiedy siedzieliśmy już w środku.
- Gorącą czekoladę ... albo nie jednak wolę herbatę.
- Jesteś pewna? Bo jak zamówię to się okaże, że chcesz kawę. - zaśmiał się.
- Na pewno herbatę.
- Ok, chcesz jakieś ciacho?
To  pytanie wystarczyło, żeby wystawić moją silna wolę na próbę. Od rana miałam ochotę na coś słodkiego, czekolada, ciacho cokolwiek. Już miałam odmówić ale naszła mnie taka ochota, że niewytrzymała bym. Zresztą kręciło mi się już trochę w głowie a nie chciałam, żeby zrobiło mi się słabo i ktoś jeszcze dowiedział się o moich problemach a zwłaszcza on.
- Tak. - odpowiedziałam po chwili namysłu.
- Ja biorę szarlotkę a Ty jakie ?
- Coś czekoladowego. -uśmiechnęłam się blado.
Chłopak poszedł złożyć zamówienie a ja już miałam wyrzuty sumienia. Z pewnością miałam, tego żałować.
Chwilę później chłopak siedział już przede mną.
- To co na czym skończyłaś swoje opowiadanie?
- Myślałam, że to już koniec przesłuchania.- co on się tak domagał tego opowiadania o mnie, przecież miał sto razy ciekawsze życie od mojego,  przynajmniej zanim przyjechałam tutaj.
- No co ty jestem ciekaw dalszych szczegółów. - uśmiechnął się łobuzersko.
Kelner przyniósł nam zamówienie. Ciastko, które przede mną postawił aż krzyczało " Zjedz mnie! ". No pięknie, teraz będę miała jeszcze wyrzuty sumienia, że pozbawiłam życia to piękne ciacho.
- Wydaje mi się, że nie mam ci nic więcej ciekawego do opowiedzenia. Po za tym i tak wiesz już więcej o mnie niż bym chciała.
Upił łyk herbaty i uśmiechnął się szeroko słysząc, że powtarzam jego słowa. Ja w tym czasie rzuciłam się na ciacho.
- Skoro tak.
Kiedy wracaliśmy do miejsca, w którym chłopak pozostawił swój skuter było już ciemno i zrobiło się strasznie zimno a kiedy byliśmy z powrotem koło Big Ben'a zaczęło kropić.
- Zimno ci ? - zapytał z troską.
- Nie. - w sumie to mój sweterek nie był aż taki ciepły jak mi się wcześniej wydawało.
- Może chcesz moją bluzę.
- Mówię ci, że jest mi... - zakrył mi usta dłonią a upewniwszy się, że już nie będę protestować zdjął bluzę i mnie nią okrył.
- Masz ją włożyć i bez gadania. - pogroził mi palcem.
Skapitulowałam i założyłam bluzę. Pachniała tak samo jak wtedy kiedy przytulił mnie w szkole.
Przeszliśmy przez most dochodząc do skutera. Chciałam zdjąć bluzę, żeby mu oddać, przecież po drodze zamarznie. Ale chłopak zauważywszy co chcę zrobić złapał mnie za rękę.
- Nie ma mowy, śliczna.
Zgromiłam go wzrokiem, dobrze wiedział, że ma tak do mnie nie mówić. Chłopak tylko się zaśmiał.
Wsiedliśmy na skuter i ruszyliśmy tym razem nie marudziłam tylko od razu przytuliłam się do chłopaka. Było z byt zimno na moje narzekanie. Nie tylko chciałam, żeby mi było cieplej ale też żeby chłopak nie zamarzł w tej cienkiej bluzce.
 Kiedy dojechaliśmy do domu oddałam mu bluzę, podziękowałam za zmarnowanie ze mną trochę czasu, pożegnałam się i pobiegłam do domu. Poszłam prosto do mojego pokoju. Na fotelu zostawiłam torebkę oraz szal. Podeszłam do odtwarzacza nacisnęłam przycisk "play" i podkręciłam dźwięk przy głośnikach. Wydawało mi się, że w środku jest płyta Recovery ale nie miałam pewności do puki nie usłyszałam pierwszych dźwięków  Cold Wind Blows. Położyłam się na łóżku, zrzuciłam buty i leżałam patrząc w sufit. Miałam mieszana uczucia, nie potrafiłam ich wszystkich określić, jednym z nich było na pewno zadowolenie.
 Obudziłam się, przez okno wpadało szarawe światło poranka. W głośnikach dało się słyszeć refren Not Afraid. Spojrzałam na telefon była godzina 5:34. Miałam jeszcze trochę czasu żeby wybrać się do szkoły więc otworzyłam szafę z ciuchami, postanowiłam założyć wysokie buty i kurtkę, podejrzewałam, że nie będzie cieplej niż wczoraj.

Poszłam wziąć prysznic i zaczęłam poranną toaletę. Miałam dużo czasu więc się nie spieszyłam. Wróciłam do pokoju. W głośnikach kończył się właśnie utwór Spece Bound. Pakując się podśpiewywałam ostatnie wersy utworu.

...250, 000 miles and a clear night in June
And I'm so lost without you
Without you
Without you


Spakowana, wyłączyłam odtwarzacz i poszłam na dół. Zjadłam śniadanie i wyszłam z domu. Na przystanku byłam jeszcze przed Marg.
W szkole musiałam oczywiście zdać relację z wczorajszego dnia. Zachwycały się tym jakbym co najmniej opowiadała im o swoim pierwszym razie a nie o wypadzie z przyjacielem na miasto. Jeżeli już mowa o nim to od rana się z nim nie wiedziałam tylko na lekcji śpiewu i na matmie. Nie chodził za mną, nawet nie mieliśmy okazji zamienić słowa. Dziś akurat by się przydał bo mam wyjątkowo ciężką torbę przez doświadczenie, które muszę zanieś na biologię,  która jest dziś ostatnia, no i jeszcze muszę taszczyć ze sobą moją gitarę.
Po lekcjach mogłam nareszcie odwiedzić Musa, dzisiaj szłam do niego z Marg. Chłopak przywitał nas swoim promiennym uśmiechem, wyglądał już znacznie lepiej.
- Masz żelki?- tak było już w dużo lepszej formie.
- A czy kiedyś ich nie przyniosłam? - mówiąc to wyciągnęłam dwie paczki żelek.
Chłopak ciągle się uśmiechał, nie był przypięty już tyloma kabelkami więc mógł swobodnie usiąść.
- Chyba zwariuję w tej "klatce" - pożalił się - na szczęście za 2 dni mnie stąd wypuszczają.- mówił jak gdyby nigdy nic wcinając żelki.
- Serio! - krzyknęłyśmy kurkiem i rzuciłyśmy się na chłopaka, żeby go przytulić.
- Jeszcze w tym tygodniu mogę do ciebie wpaść na korki. - oznajmił.
- Nie nie nie. Najpierw to ty mi porządnie wyzdrowiejesz. Zresztą i tak dam ci na razie wolne bo muszę się zająć konkursem. Zaczniemy od nowa zaraz po konkursie.
- Okej, jakoś to przeżyję.

Mój Mus wracał do zdrowia i już niedługo miał znów pojawić się w szkole i rozbawiać nas swoimi wygłupami, za którymi tak bardzo tęskniłam. Dzień konkursu był coraz bliżej. Bardzo chciałam go wygrać, wejście do studia nagraniowego to było coś! Była to też wielka szansa. Nigdy wcześniej nie pragnęłam niczego tak bardzo wygrać jak tego konkursu.

-------------------------------------------------------------------------------
Rozdział taki sobie ale dziękuję za przeczytanie. ;DD Nie ukrywam, że Eminem trochę pomógł mi w jego napisaniu. xd
Pod ostatnim rozdziałem był tylko jeden komentarz co bardzo mnie zasmuciło ponieważ mnie spodobał się ten rozdział ;// A wasze komentarze zawsze mnie motywują.
Niedługo trzeba będzie wracać do szkoły a ja jak zwykle nie przygotowana, cała ja zamiast żyć w realnym świecie żyję w moim ;p




4 komentarze:

  1. Jej jak slodko :)
    Rozdzial mi sie staraznie spodobal... a Sykes widac ze sie staral ^^
    Teraz czekam na kolejny rozdzial, a wiec zycze ci mnostwa weny i pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ooo słodko ..
    Rozdział mi się podoba .. masz talent i wgl czekam na next'a , więc dużo weny kochana :* !!!

    OdpowiedzUsuń
  3. hejka :)
    Chciałam cię poinformować , że zostałaś przeze mnie nominowana do TV b .
    sylwiasykes.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Nathan jaki słodki;pp Fajnie zabawia się z Natalią;pp
    Dobrze, że z Musem się poprawia;p
    Fajny rozdział;pp
    Czekam na next!
    Weny<3;pp

    PS Dziękuje za nominacje;**

    OdpowiedzUsuń